poniedziałek, 6 grudnia 2021

#55 Magnetar, czyli Gwiazda Przytulasek

0. Wstępniak.

Magnetar.

Uuuuu, już to słyszę - znowu gwiazdy neutronowe (bo magnetar nią jest). Odczep się Pan! Wiadomo, Fizyk-Laik-Tłuk najbardziej lubi gwiazdy neutronowe (to tak na marginesie, jakbyście się zastanawiali, co bym chciał pod choinkę ;)), ale - ileż można! Panie, mi by się to znudziło po 3 dniach, a ten walczy już lat 5.

Chami się uprze i mu daj. Jak mu dam, jak nie mam? Pińcet złotych. Pińcet złotych dla mnie nie ma, a sam forsą sra! Gwiazda neutronowa. Pod choinkę, na choinkę, wszystko jedneo - exclusiv!

Magnetar. Czai się, żeby nam wyczyścić karty płatnicze. Żeby nam żelazo z żył i krwi wyssać (poważnie, tak by było, gdyby człowiek zetknął się z magnetarem). Już jest za rogiem. A Ty - drepczesz pełen nadziei, że to...

6 rano. Pobudka. A tu - nowy temat na @diesphys. Święta, czy jak?

1. Pochodzenie i efekty końcowe.

Pozostałości po supermasywnych gwiazdach, toto są te magnetary. Nie wiadomo za bardzo, a właściwie było wiadomo, ale już nie jest, a to oznacza, że było wiadomo błędnie - skąd pochodzi olbrzymie pole magnetyczne magnetarów. Jest nim pozostałość gwiazdy, w postaci neutronowej, także gwiazdy. Jak wiadomo, grawitacja powoduje kolaps, światło i energia promieniująca to jej przeciwstawna siła, i, voila! Mamy pewnego rodzaju stan równowagi, który pozwala gwieździe nie zapadać się dłużej i pozostać sobą ;)

Trochę liczb. Magnetar to pewien rodzaj gwiazdy neutronowej. Jego pole magnetyczne jest tak silne, że przewyższa kwadryliony razy ziemskie pole magnetyczne. A przecież - pasy Van Allena, czyli to, co otacza Ziemię, nie jest błahostką, którą można pominąć w tym równaniu - chroni nas przed wiatrem słonecznym, a to już coś.

Ale liczby, co? ;)

Tymczasem, pińcet tysięcy lat świetlnych od Ziemi...

Magnetar powstaje, gdy mniej więcej 8 razy cięższa od Słońca gwiazda zakańcza swe życie w wybuchu supernowej. Coś tam rypnęło, i mamy jądro zapadniętej gwiazdy, odarte z warstw bardziej zewnętrznych. A to już gwiazda neutronowa.

Magnetar - rąbie to nieźle po oczach. Nie, żebym widział, ale wypuszcza to promienie gamma i promienie rentgenowskie. Kiedy formuje się gwiazda neutronowa, zaczyna wirować. Mi już wiruje w głowie, ale jedźmy dalej, co nam zależy?

Przecież, i tak, wszyscy umrzemy.

1000 obrotów na sekundę. A to nic więcej, jak efekt dynama. Jak ono działa - obracające się pole magnetyczne wytwarza siłę elektromotoryczną, której efekt obserwujemy gdy żarówka, lampka w rowerze się świeci. I, tak samo, w magnetarze - ruchy wewnątrz-gwiezdne powodują powstanie dodatkowego pola magnetycznego.

Magnetary mogą także być końcowym stadium gwiazd, które posiadają bardzo silne pola magnetyczne. Być może, obok dynama, inny, drugi model jest poprawny. Otóż - pole magnetyczne gwiazdy przed wybuchem supernowej zachowało się postaci kosmicznej skamieliny, i towarzyszy gwieździe neutronowej!


2. Trochę konkretów.

Dokładnie nie wiadomo, co powoduje powstanie niezwykle silnego pola magnetycznego u magnetarów. Być może to wspomniany efekt dynama? Albo resztek wybuchu supernowej? 

Mniej więcej, znamy już pochodzenie magnetarów. Teraz dowiemy się, czym się charakteryzują. Te gwiazdy, oczywiście ;)

Pole magnetycze, indukcję magnetyczneą, mierzymy w gausach. To taka jednostka, nazwana na cześć fizyka z XIX wieku. Niemniej, jądro Ziemi to wielkość rzędu 25 gausów. Na powierzchni odczuwamy mniej niż pół gausa. Zwykły magnes to już 100 gausów. A gwiazda neutronowa? Miliard gausów Magnetar - 1000 razy więcej

Magnetary są tak potężne, że z odległości 1000 kilometrów pomerdałyby Twoimi elektronami, w atomach Twojej osoby. I nie byłoby nikomu do śmiechu, na pewno nie pozostałym miliardom ludzi na Ziemi, którzy doświadczyliby podobnego... zajścia. Rozejść się! ;). Zostałbyś rozerwany na poziomie subatomowym!

Co gorsza, mamy zimę. A co się robi w zimie? Siedzi w domu, je, trawi. Jednak gdyby ten magnetar pozostał na odległości 1000 kilometrów od naszej planety, atomy w twoim organizmie zmieniłyby kształt, chemicznie Twój organizm także zostałby unicestwiony, a co za tym idzie, cała gospodarka ciała poszłaby precz.


3. Wybuchowa informacja na zakończenie.

Pomyślcie sobie, że magnetar potrafi uwięzić cząsteczki promieniotwórcze w swoim polu magnetycznym. Oraz - potrafi nieźle zapodać po łbie. W tej żelaznej skorupie znajduje się materia zdegenerowana. Kiedy skorupa pęka, a zdarza się to, bo zdarza się nawet najlepszym - dochodzi do uwolnienia takiej energii, jaką Słońce wypromieniowuje przez 100000 lat. Hmmm, od razu przychodzi mi na myśl, że gdyby móc być w stanie uwięzić takiego energetycznego wała wycelowanego prosto w Ziemię, moglibyśmy zapomnieć o kłopotach z prądem. Jednak - przeczytałem ten artykuł, bo oczywiście niezbędna jest korekta. I wiecie co? Odeszła mi ochota na kombinowanie.

Udanego - wieczoru, poranka, dnia ;)


Aha, zapraszam na Patronite! To nie takie trudne założyć tam konto i wesprzeć klikanie w klawiaturę! :)

patronite/DiesPhys

Oraz na Facebook fanpage; więcej nas, jest ciaśniej ale weselej! ^_^

fanpage/DiesPhys

#54 Materia Zdegenerowana, czyli Zniszczony Fortepian

 

0. Wstęp.

Witajcie w naszej bajce. Tu słoń gra na fujarce, ale niestety, na tym podobieństwa z Akademią Pana Kleksa się kończą. Słoń gra na fujarce, bo takie mamy czasy, że lepiej niż Jan Brzechwa nikt by tego nie ujął - to bajka, nieco abstrakcyjna. I dopiero, gdy osnowę rzeczywistości opowiada bajkopisarz, jestem w stanie w ów scenariusz uwierzyć. Albo - potrzeba by aż Pana Jana Brzechwy, i pojęcia bajki, aby jakaś część naszych czasów mogłaby zostać opisana.

Ten wstęp napisałem po to, żeby uniknąć konfrontacji ze śpiewającym Pinokiem ;)

Materia zdegenerowana, językowo można by ugryźć to w sposób: 'zniszczona', 'dekadencka', 'spróchniała'.

Oczywiście, wielu z Was, gdy tylko napisałem zdegenerowana, pomyślała o bezdomnych. I pijakach. Nie ma odwrotu! Na pewno, jestem przekonany, że tak było. Bez dwóch zdań - jestem jednym z Was. 

Otóż poboczna historia, bo moja to ta ze zniszczonym fortepianem, wygląda tak:

'Heniek, widzisz tego, tam z boku? -Pewnie. O kurde, on się prawie budzi! -Szybko, jest coś jeszcze na dnie? -Czekaj, coś tam pisze... Degenerat, degrengolad, a, denaturat! - Hehe, nawet mi to przypasowało, to pierwsze, to o nim. - No, bo przecież nie o nas!'

Coby było zadość żartom o materii zdegenerowanej, i o tym, jak niektórzy się prowadzą. Ostro, mianowicie! ;)

U mnie zaś stoi fortepian, lekko prześwitujący, nie wiem, czy istnieje, podchodzę i sprawdzam, waży miliardy ton, koniec bajki. Śpiewał Pinokio ;)

1. Zaczynamy.


Co to takiego, ta materia zdegenerowaną? Jest to materia, która została pozbawiona elektronów na swoich orbitalach. Nukleony są bardzo gęsto upakowane. Właściwości takiej materii opierają się na zasadach mechaniki kwantowej. Potrzeba do tego (wytworzenia materii zdegenerowanej) olbrzymich ciśnień, jakie panują we wnętrzach gwiazd wymarłych. Podczas kolapsu gwiazdy elektrony zostają wybite z orbitali swoich nukleonów. Gęstość wzrasta. W momencie, gdy materia zostaje zgnieciona do ciśnienia degenerowania (coraz więcej elektronów na jednostkę objętości), odpychanie elektronów przeważa, a właściwie całkowicie odpiera atak grawitacyjnego kolapsu i nie pozwala na dalszy jego postęp. Dlatego biały karzeł to nic innego, jak gaz zdegenerowanych elektronów.

Acha. Powyżej pewnej masy (ograniczenie - reguła Chandrasekhara) stan równowagi nie może zostać utrzymany. Ten wspaniały balans między grawitacją a ciśnieniem wywieranym przez elektrony zostaje utracony. Powstaje gwiazda neutronowa lub czarna dziura. W 1 przypadku neutrony wyrównują ciśnienie związane z kolapsem grawitacyjnym. Ufff ;)

2.a) Od przedszkola do materii zdegenerowanej – musimy coś wiedzieć, żeby brać się za bary z tematem.

Istnieją sobie trzy rodzaje gwiazd. Powiedzmy, że dość małych, aby nie psuć efektu, bo małe jest piękne – pewnie jest trochę więcej niż trzy, albo osiem, blogowanie nie idzie w parze z dobrym liczeniem, bo gdy łapię słowa, uciekają mi cyfry (zasada nieoznaczoności Heisenberga się kłania ;))

A nie mówiłem – jesteśmy w przedszkolu, a już się możemy pomylić. I potem tłumaczyć pani nauczycielce, że jak było ‘h’ na lekcji, to byłem chory, dlatego piszę Cheisenberga ;)

Przedszkole fizyczne (ufff, bałem się, że jednak każą mi powtarzać klasę) rządzi się swoimi prawami. Te gwiazdy to, w dużym uproszczeniu – czarne dziury, gwiazdy neutronowe i białe karły. Są to istne laboratoria kosmiczne, takie odpowiedniki LHC, VIRGO czy LIGO w wydaniu naturalnym. Jako, że zawierają materię tak gęstą jak nic innego w Kosmosie, są wspaniałymi obszarami testowania także dla nas. Od procesów nuklearnych na powierzchni gwiazdy, przez elektronową materię zdegenerowaną na poziomie subnuklearnym, do kondensatów bozonowych, po inne stany materii barionowej.


2.b) Materia barionowa. Nie barowa ;)

Materią barionową nazywamy materię i jej cząstki, które mają niezerową liczbę kwantową. Razem z z typowymi przedstawicielami barionów, takimi jak nukleony – protonami i neutronami – tworzą hadrony. Barion to hadron o liczbie kwantowej 1, bo składa się z 3 kwarków. A hadrony się zderzają w LHC, jak można się szybko domyślić. I jesteśmy na Ziemi ;) To po prostu zwykła materia, nie ciemna, trochę jasna, bo materia barionowa występuje we Wszechświecie głównie w postaci plazmy.

2.c) I, rozumiesz, on powiedział, że jego kolega powiedział, że ja powiedziałem to jego koledze ;)

Dlaczego się cieszymy, że mamy naturalne gwiezdne laboratoria? Ponieważ w Kosmosie jest zimno, a w LHC już nie. Ciężkie jony zderzające się przy prędkościach relatywistycznych generują dużo rozpraszanej energii – cieplnej, oczywiście.

Dwie fantastyczne sprawy: jeśli hipoteza o materii zdegenerowanej, jako materii istniejącej we wnętrzu gwiazd kompaktowych jest prawdziwa, możemy wtedy ogłosić pewne fakty, np. - istnieje inna klasa, rodzaj białych karłów. Albo – materia zdegenerowana jest stabilniejsza niż materia złożona z nukleonów i elektronów.

I tak dalej.

Tymczasem, nas interesuje…

3.a) ...Elektronowa materia zdegenerowana, na słowo ‘elektronowa’ Heniek ze wstępu puściłby pawia.

Acha! Tak się narozpisywałem, że zapomniałem pododawać ekscytujące nowinki, opisy bardziej fizyczne, zaklasyfikowane jako ‘Co z tą materią zdegenerowaną?’ Czyli – o co w niej chodzi.

Ano, chodzi o to, że materia zdegenerowana to nic innego jak walka elektronów i składników jądra atomowego. Przy zapadaniu się materii i przechodzeniu w do stanu materii dziwnej funkcjonują dwie, z grubsza, zależności: Zakaz Pauliego oraz zapadanie się materii pod własnym ciężarem. Elektrony są coraz gęściej upakowywane, cała degenerująca się materia ‘spycha’ elektrony do stanu kwantowego o najniższej energii. I, elektrony nie mogą pozwolić sobie na złe traktowanie z powodu zakazu Pauliego...

3.b) Zakaz Pauliego. Na szybkiego ;)

Zakaz Pauliego stosuje się do cząstek zwanych fermionami – są jeszcze bozony, to druga forma materii. Fermiony mają to do siebie, że podporządkowują się zakazowi Pauliego, który mówi, że jeden stan kwantowy (istnieją tzw. wielkości kwantowe) może zajmować tylko jedna cząstka. Bozony olewamy, one też nas olewają, nas, czyli Was, Pauliego, mnie i zakaz, dlatego niech sobie się gromadzą w jednym stanie. Kwantowym. Bo dziś wszystko musi być kwantowe ;)

Dlatego, elektrony nie mogą się tak ścisnąć, żeby np. zajmować to samo miejsce, w jednakowym czasie. Bozony są elastyczne, fermiony nie.


4. Ciąg Dalszy Następujący :)

... i wywierają nacisk przeciwny, w kierunku nukleonowych składników materii dziwnej. Co prowadzi do… zahamowania dalszego kolapsu. Tak przebiega niesamowity proces – materia zapada się pod własnym ciężarem, jednak odpychane elektrony nie pozostają dłużne i odpowiadają pięknym za nadobne, ale nie tak złośliwie, po prostu Pauli im zakazał ;)

Gdyby nie powyższy fakt, nie mielibyśmy stabilnej materii dziwnej. Nie było by co badać. A ja nie miałbym oczywiście o czym pisać.

Także…

5. ...The End. Game Over…

Wyszedłbym na rower, ale jest ciemno, zimno, zupełnie jak obok gwiezdnych laboratoriów zjawisk fizycznych samej Natury.

Wszystko w porządku, a co z fortepianem? Muzyka klasyczna nie podlega degeneracji, ani żadnym naciskom ze strony materii... dziwne, prawda?  


Aha, zapraszam na Patronite! To nie takie trudne założyć tam konto i wesprzeć klikanie w klawiaturę! :)

patronite/DiesPhys

Oraz na Facebook fanpage; więcej nas, jest ciaśniej ale weselej! ^_^

fanpage/DiesPhys

poniedziałek, 11 października 2021

#53 - Plazma, czyli 4 Stan Skupienia Materii.

 





0. Dobranoc. A raczej, dobri weczer.

Nie będę komentował 1 słowa w powyższym zdaniu. Jak wiedzą fani Pana Andrzeja Sapkowskiego oraz postaci przez niego stworzonej - wiedźmina Geralta - w jednym z fragmentów przygód słynnego Białego Wilka ktoś mówi dobranoc, i od razu, jednak skomentuję - nie jestem tym, który w tekście polskiego guru fantasy mówi 'Dobranoc'. Tzn, nie jestem odpowiednikiem tajemniczej postaci ze świata magii i miecza w świecie fanów fizyki.

Phi, ale się namęczył. Skomentował swoje słowo i uważa je za wstepniak?! - wrzasną niektórzy głodni 'ple-ple-plecenia' na wstępie (a mam bardzo cichą nadzieję, że tacy Tłukowie też istnieją). Wrzasną, zaraz tam, wrzasną. A jednak może wrzasną, bo jestesmy już, niepostrzeżenie, w świecie plazmy - wrzeszczą, bo gorąca jest owa plazma. 

I tym optymistycznym akcentem zachęcam do kontynuowania przygody z plazmą w @diesphys!

1. Czym jest plazma? Nie je się tego z niczym, za gorąca jest.

Plazma, brzmi jak coś w rodzaju dżemu, takie ciągnące, w najgorszym wypadku - jak jakaś wersja krówki. Krówka z plazmą? Brońcie się rękami i nogami! Przecież mówiłem, że tego się nie je.

To czwarty stan skupienia materii. Dziwne, conieco. Bo jak wiadomo ze szkoły podstawowej (Tłukowie) oraz ze szkoły średniej (szybki awans na Laika ;) ), są trzy stany skupienia materii, takie podstawowe. Podgrzewamy sobie na przykład czekoladę. Tyle, ile musimy podgrzać do kolejnego stanu skupienia, zależy od pierwiastka chemicznego - każdy z nich ma nieco inną temperaturę topnienia, krzepnięcia, ulatniania się, skraplania. 

Wiadomo, czekaloda i chemia to skorelowana zależność, czekolada kocha, rozumie, itp. - znowu jedzenie. Koniec (tego dobrego ;) )

Ciało stałe, ciecz, gaz, w miarę podgrzewania. A tu nagle - plazma, czwarty stan skupienia materii. Plazma to nic innego, jak podgrzany gaz, który 'wykroczył' poza pojęcie zwykłego gazu. Atomy materii rozbijają się na swoje składowe - elektrony i jądra atomowe. Taka trochę zniszczona materia klasyczna. Przykładem plazmy może być iskra z przewodu z prądem. Albo miecz Jedi... Albo plasma gun z gry Quake 3... Albo tarcze plazmowe rasy Protoss ze StarCrafta... Ech, stare czasy. Oczywiście te, w których byłem rycerzem Jedi ;)

Zapylamy dalej, przed siebie - bzzzz, i do przodu!

Plazma to jednak gaz. Ale taki trochę zdegenerowany. Coś jeszcze fajnego o plazmie. Znajduje się w lampach neonowych - już wiecie, skąd pomysł na miecz świetlny! Wygląda tak samo, jednak różni się temperaturą, a niestety nie ma takiej technologii, która pozwoliła by wymachiwać tubą neonową jak mieczem i ciąć, ciąć, ciąć! Przepraszam, to te wspomnienia ;)

Coś jeszcze cechu plazmę. Jest elektrycznie aktywna, a to z kolei wiedzie nas do wiedzy - można wpływać na plazmę za pomocą pól: magnetycznego i elektrycznego. Coś z tym mieczem jednak się zgadza!

2. Ok. Konkrety, jakie można obecnie zaobserwować, jeśli chodzi o plazmę.

Co dobrego może nam przyjść z rozgrzanego gazu, grubo powyżej temperatury skraplania zwykłej materii, z czegoś, co nawet nie jest już gazem, tak jest gorace. Czegoś niecodziennego, bo posiadającego strukturę samych jąder atomowych i elektronów. Taki gaz nie nadaje się do wdychania. Nie zrobi się z niego klimatyzacji, nie jest... zaraz, gdzieś lub kiedyś musiałem wspomnieć o plazmie, bo od razu, kiedy o niej piszę lub rozważam, staje mi przed oczami... problem energetyczny. Acha, już wiem. Fuzja nuklearna. Nagłe olśnienie, wspomnienie sprzed 3 lat. Czy ja już bredzę?

Nie w tym wypadku.

Pomówmy trochę o realnych korzyściach, jakie stwarza przed nami zastosowanie wiedzy o czwartym stanie skupienia. Zacznijmy od czegoś, co zostało powiedziane o plazmie w 1. akapicie - plazma jest aktywna elektrycznie i magnetycznie. Zanim zacznę bajdurzyć o źródłach energii, taka mała ciekawostka: plazmę można zniewolić, osaczyć i kontrolować dzięki niezwykle silnemu polu magnetycznemu, tzw. 'magnetycznym więzieniu'. Już przechodzą ciarki po plecach. Bardzo zajmujące stwierdzenie - więzienie magnetyczne.

3. Tokamaki, Słońce na Ziemi, kontrolowane reakcje termojądrowe!

Izotopy wodoru - tryt i deuter (tryt jest radioaktywny, występuje w naturze w śladowych ilościach, jednak można go wyżyłować z litu, którego mamy po pas, po ramiona, u nas, na Ziemi). Jak się robi elektrownię termojądrową? Bierzemy deuter i tryt, w olbrzymim ciśnieniu, polu magnetycznym i w kolosalnej temperaturze tworzymy z nich jądra helu. Jak? Tak, abyśmy mogli sobie zrobić coś takiego w domu, nałożyć gniazdka, i podłączać wtyczki ;)

Pierścień plazmy utrzymywany jest potężnym elektromagnesem; to właśnie ta energia, z plazmy, którą chcemy uzyskać. Jednak bilans energetyczny - zasilanie elektromagnesu a nadwyżka energii - niezupełnie się zgadza. Dlatego... Zjonizowany deuter lub mieszanina trytu i deuteru jest traktowana coraz silniej przez elektromagnes, którego działanie prowadzi do indukowania się prądu. Prąd sprawia, że wyładowania w gazie doprowadzają do powstania plazmy, dzięki coraz to gwałtowniejszej jonizacji tegoż gazu. I na koniec najpyszniejsze, gorąca plazma. Stan ten utrzymuje się, nabierając coraz wyższej temperatury. Gorąca plazma dostarcza z jednego grama materii tyle energii, co ze spalenia jedenastu ton węgla. Skąd brać deuter? Z litu, którego jest na Ziemi pod dostatkiem. Lub - z wody morskiej. I już wiecie, dlaczego ta energia, właśnie z takiego źródła i pozyskiwana właśnie w taki, jaki opisałem powyżej, sposób, jest oczkiem w głowie dzisiejszego świata nauki. Proces podgrzewania plazmy, kontrolowana reakcja temrojądrowa, dostarczyłby Ziemianom (Terranom =) kto wie cokolwiek o protosskich tarczach, wspomnianych na początku, skojarzy nazwę =] ) dostępu do niemal nieograniczonej czystej energii.

Taka energia - tylko z gwiazd. 




4. Z gwiazd... wymarłych? Również.

Co łączy czarne dziury i plazmę? Co takiego energetycznego może zachodzić w czarnych dziurach?
Odpowiedź jest prosta - dżety. To strumienie gorącej plazmy rozgrzanej do białości. Energia? Proszę bardzo - z takiego dżetu wystrzeliwuje w każdej sekundzie tyle dżuli, co ponad 500 bilionów razy więcej, niż ludzkość zużyłaby w dekadę.

No to do dzieła, lecimy do czarnej dziury, kierujemy się na dżet z dynamem, zasilamy długim drutem, aż do Ziemi, i mamy tyle energii, ile nam się zamarzy; właściwie, to mamy jej na pęczki, rozdajemy na prawo i lewo, jak energetyczni milionerzy, świeżo po wypłacie.

Nie całkiem tak to widzę, ale dobra, może, powtarzam - może, z pewnym marginesem błędu ;)

W jaki sposób zachodzi proces, która pozwala na emisję czegoś tak przerażającego, jak dżet z czarnej dziury? Gaz opada na czarną dziurę. Rotuje wokół niej, coraz szybciej, szybciej i szybciej, w końcu powoduje powstanie pola magnetycznego. (Chyba nie trzeba nikomu tłumaczyć, jaką grawitacją dysponuje wymarła gwiazda, i jak wielka siła może być generowana z ruchu okrężnego wokół owianego już niemal legendami miejsca w czasoprzestrzeni).

Z tego obracającego się gazu tworzy się dysk akrecyjny - to nic innego, jak rotująca wokół czarnej dziury materia, na dodatek - podgrzewająca się. Zostaje tak rozgrzana, że elektrony odrywają się od jąder atomowych, powstaje plazma. Oprócz tego, kreuje się małe pole magnetyczne, fluktuujące, bez ukierunkowania, ale ruchome względem cząsteczek plazmy.

Dzięki temu polu magnetycznemu cząsteczki z dysku akrecyjnego zderzają się, tracą moment pędu, co powoduje wpadanie ich do czarnej dziury, zamiast spokojnej zabawy w karuzelkę wokół kosmicznego monstrum. Takiej trochę studni bez dna, a właściwie z dnem, ale posiadającej odpowiadający jej rzeczownik, w zasadzie jedyny, jaki do niej pasuje - 'Tajemnica'.

Wpadające cząstki nadają czarnej dziurze linie pola magnetycznego. Linie dublują się, nabierają natężenia. Napływ plazmy powoduje, że pole magnetyczne utrzymuje się, hmmm, nawet przybiera na wartości. Czarna dziura nie wytrzymuje presji! Skręca to zaplątane pole magnetyczne i wystrzeliwuje dżet. Dzięki temu polu plazma jest ukierunkowana, to takie magnetyczne więzienie. Coś w rodzaju rury, z której wystrzeliwana jest gigantyczna energia.

Na dodatek, pole otaczające czarną dziurę nie tylko powoduje, że że wystrzeliwane są dżety. Powstrzymuje także plazmę przed wessaniem jej do środka wymarłej gwiazdy. 

5. Plazma. Miało być tylko o niej, a tu tokamaki, czarne dziury... Się porobiło.

A właściwie, trochę się nabroiło. Eeee tam, może następny temat zostanie utrzymany... w magnetycznym więzieniu, i w końcu przestanę wychodzić poza jego linie. Linie lotnicze. Odrzutowcem, 'jetem', dżetem Was energetycznie pozdrawiam!




Aha, zapraszam na Patronite! To nie takie trudne założyć tam konto i wesprzeć klikanie w klawiaturę! :)

patronite/DiesPhys

Oraz na Facebook fanpage; więcej nas, jest ciaśniej ale weselej! ^_^

fanpage/DiesPhys

Aha, zapraszam na Patronite! To nie takie trudne założyć tam konto i wesprzeć klikanie w klawiaturę! :)

patronite/DiesPhys

Oraz na Facebook fanpage; więcej nas, jest ciaśniej ale weselej! ^_^

fanpage/DiesPhys

poniedziałek, 4 października 2021

#52 Kosmiczne Działo Zapromieniało, czyli Rozbłysk Gamma

0. Wstępnie słowo na dobri weczer.

Po długiej przerwie, wracamy na pole minowe, ziemię niczyją, czyli zagwózdki fizyczne, jakich nie znajdziecie, albo znajdziecie po długich poszukiwaniach na innych terytoriach.

Mam wielkie opóźnienie, ale, jak wiadomo, że zdąży zawsze podchorąży, ostatni będą pierwszymi, a Wy już wiecie, że nadal będę do Was strzelał tematami, tym razem podwójnie, tematami, w niniejszym wypadku jeszcze Rozbłyskiem Gamma.

Jak mawiał Krecik, Festina Lente, Bonjour, oraz just do it, to ostatnie już od Najki, które się waha. Raz w tę, raz w tamtę, ale pozostajemy w kontakcie, czekamy na prąd... Bzzzt! Ignition and lift-off -_- ^^^.

Co do termodynamiki kwantowej - poczekamy, zobaczymy, nie obiecuję, ale i nie zaprzeczam.

Ma się rozumieć, że nie jestem przeciwny, wręcz przeciwnie, nie mam nic naprzeciwko.

1. Wstępnie, mając już wstęp za sobą, wstępujemy w kolejny wstęp.

Rozbłyski Gamma. W skrócie GRB, z angielska - gamma ray bursts. To absolutnie niespotykane, najbardziej energetyczne fotony, związane w promienie gamma, torpedy wystrzeliwane - skąd?

Pierwsze pytanie nasuwa się, mając świetnie opracowane teorie - skąd się to bierze? Pomimo absolutnej pewności, że istnieje potężna energia, z dobrze poznaną budową, nie udaje się znikąd wziąć 100% pewności co do pochodzenia rozbłysków gamma. Wiadomo także, że jest to sam skraj przesunięcia ku fioletowi dobrze opisanego spektrum fal elektromagnetycznych. Jednak, to nie same promienie gamma są zagadką. Ponieważ - skoro wiadomo, że coś istnieje i całkiem nieźle udaje się zaobserwować naturę, skład i cechy rozbłysków, a nie da się rozpoznać źródła pochodzenia - wtedy jesteśmy w czarnej d...ziurze, całkowicie skołowani i niedowierzący faktom. 

Był 1967 rok, kiedy pierwsze raz zarejestrowano rozbłyski gamma. Uważano, że są pochodzą z układu słonecznego, inni naukowcy spierali się z heliocentrykami twierdząc, że może to nie takie proste, może źródło jest inne. I dopiero rok 1997 przyniósł pewność: rozbłyski gamma cechuje pochodzenie pozagalaktyczne, jakieś miliardy lat świetlnych od naszej Macierzy, Matrixu, Matce Ziemi - Fire in the hole! Padnij i nie ruszaj się =) Hmmm, dlaczego?

Dwa rodzaje rozbłysków - wolne i szybkie. W następnym akapicie wyjaśniłem, że rodzaj rozbłysku trafiającego w Ziemię może spowodować zaistnienie dwóch różnych scenariuszy zagłady.

Szybki rozbłysk: prawdopodobnie pochodzenie zderzenia gwiazdy neutronowej i czarnej dziury. Wolny rozbłysk - wybuch supernowej, kolaps gwiazdy. 2017 rok i detektor fal grawitacyjnych rozwiał wątpliwości.

Źródło i przyczyna - bardziej tzw. dżety, niż z samego wybuchu. Tak jakby, cytując skecz Monty Python - jajko niespodzianka z czekolady. Kiedy wybucha gwiazda, albo dochodzi do zderzenia 2 czarnych dziur lub czarnej dziury z gwiazdą neutronową, pojawiają się dżety niespodzianki - wystrzeliwują zabójcze promieniowanie w dwóch przeciwnych kierunkach - to te te kolce przebijające policzki.

Występowanie - około jednego dziennie w widzialnym Kosmosie. Stop. Teraz energia = ) Gdyż można umrzeć od samego czytania =/

2. Przestraszacz.

A gdyby tak wcelować w Ziemię, zaświadczając palcami swemi Tłucy, i kierując jew mój tekst... A gdyby tak się zdarzyło, że trafi nas rozbłysk gamma... Aha!

Bardzo szybkie wymarcie wszelkiego życia na Ziemi. To najlepszy rezultat trafienia w sam środek Życia. Inna sprawa, kiedy atmosferyczny ozon zostałby zapalony - mamy tragedię w postaci wolnej płonącej i rozżarzonej śmierci planety Ziemia. Zabójcza kombinacja - promienie gamma i ozon, którego trochę w atmosferze mamy =]

Ozon zatrzymuje większość GRB. Nie obserwujemy rozbłysków inaczej niż z samej przestrzeni kosmicznej, z powodu, a właściwie dzięki ozonowi, któremu cześć i pomniki.


3. Energia astronomicznej wartości. Donald T. żartuje, ja nie =)

Supernowa. Taka fajna, umierająca gwiazda, żegna się ze światem żywych gwiazd i robi rozpierduchę kosmiczną. Produkuje tyle energii, że uważano, iż nic jej nie przebije. Ale wyrzucenie z siebie ilości energii z supernowej nie może się równać rozbłyskom gamma. Dlaczego? A, bo tak!

Ilość energii w rozbłysku gamma, trwającego kilka sekund, w porywach minut, może się równać tej z supernowej. Pojawia się malutka adnotacja na dole: supernowa wyrzuca tę ilość w tygodnie'. o_0.

Ach, stąd porównanie do astronomicznej wartości, nie chodzi jednak o zasady moralne, niebo gwiaździste nade mną, etc., tylko o ilość energii. Mam nadzieję, że nie zamotałem Czytelnikowi filozoficznego węzła tytułem tematu.

Astronomiczna, totalna, wiercąca dziury w czaszkach naukowcom ilość energii. Niewyobrażalna. Nie ma porównania w całym zaobserwowanym... Kosmosie.

Rozbłysk gamma to 100 miliardów miliardów razy więcej, niż produkuje nasze Słońce. Miliardy razy więcej, niż najpotężniejsze supernowe. W zapodajce fejsbukowej wyjaśniłem, czym jest spektrum fali elektromagnetycznej, jakie są energie fotonów, proszę patrzeć na prawą stronę zamieszczonego poniżej  tekstu zapodajki grafiki. Dlatego - nie będę tłumaczył od początku, w wielkim skrócie jest tak, jak napisałem, cała wiedza nie jest potrzebna, żeby zamaścić... Ekhm, zamieścić w tekście kluczowe informacje.

4. Obserwacje rozbłysków z Ziemi, już nudy, i tak do końca =/

Dziś... miś. Jutro futro, ponieważ z Ziemi także można obserwować skutki promieniowania gamma, w tak zwanym rozproszeniu przez atmosferę Ziemi. Ziemia przytula nas płaszczem, a czasem daje futro na zimne noce obserwacji astronomicznych. Budzisz się rano, a tu dalej poświata Cherenkova, bo tak się nazywa obserwowany GRB, rozbłyszczający nasze niebo. I nie możesz iść spać, bo tę poświatę można obserwować przez długi poranek, w misiowym futrze. Nie ma lekko!

Dzięki rozbłyskom gamma można zbadać skład śmieciowiska pierwiastkowego po zderzeniu czarnej dziury i gwiazdy neutronowej. To intrygujące, bo dzięki powyższemu można mieć wgląd w coś, co daje ślad dawnych dziejów Wszechświata.

5. Pytanie na kolację, nowa ramówka, zamiast śniadać i się zastanawiać, można przysypiać patrząc w oko promieniowania gamma. Źródła tegoż.

Gwiazda neutronowa, czy czarna dziura?

Wybierzcie sami Czytelnicy, bo obserwacja Kosmosu może jeszcze długo nie rozwiązać zagadki. Ja stawiam na Misia. Miś jest teraz, rano lepiej odziać sie w futro, bo poranki na @diesphys bywają chłodne. Za to gorąco się żegnam, zamiast ozięble. Howgh!

Aha, zapraszam na Patronite! To nie takie trudne założyć tam konto i wesprzeć klikanie w klawiaturę! :)

patronite/DiesPhys

Oraz na Facebook fanpage; więcej nas, jest ciaśniej ale weselej! ^_^

fanpage/DiesPhys

czwartek, 9 września 2021

^52 Bezczelna próba reklamy, czyli @diesphys żenująco promuje Wielką Fizykę.

 

     Witajcie Adepci fizyki, tym razem i od teraz przez duże 'Fi'. Wydawnictwo Copernicus Center Press www.ccpress.pl z Krakowa: na przestrzeni ostatnich 9 lat Copernicus Center Press na rynku książek popularnonaukowych urosło do rangi lidera, a za pośrednictwem pani Katarzyny Palej, zaproponowało Fizyka dla Laika czyli Nauka dla Tłuka promocję książki 'Nowa teoria czasu. Punkt Janusa' autorstwa, uwaga - samego prof. Juliana Barboura (ur. 1937) – brytyjskiego fizyka teoretycznego, zajmującego się głównie grawitacją kwantową oraz historią nauki, jest też tłumaczem. Wiele by mówić o Julianie Barbourze, tylko wklepcie w wujka Google jego nazwisko, zobaczycie, co profesor napisał, gwarantuję, że po pierwszych zdaniach osiwiejecie, wyjdziecie z siebie, i zobaczycie Maupy nad swoją głową 😊. Pamiętam, kiedy oglądałem odcinek Zagadek Wszechświata z Morganem Freemanem o czasie, long time ago, in a galaxy far away. Jego pomysł wyróżniał się spośród innych prezentacji na zadany temat, całkowicie odmienne podejście... Okej. To tyle jeśli chodzi o prezentację zagadnienia, dotyczącą wydawnictwa Copernicus Center Press www.ccpress.pl. Zajrzyjcie do ich propozycji wydawniczych, zwróćcie szczególną uwagę na nazwisko profesora, oraz wiele innych, skarbnica wiedzy =] Co do mnie, ja zapatruję się na zagadnienie w sposób konkretny. Dosłownie pragmatyczny. Wystarczy zacząć od propozycji zaczerpniętej z każdego podręcznika fizyki. Definicja czasu - "Czas jest tym, co mierzą zegary". Acha, "upływa w tempie jednej sekundy/sec". Zegary tykają, mają to do siebie. Czas pocięty - sekunda za sekundą, można się pobawić w rozdrabnianie go do 1. chrononów (hipotetycznych), 2. czasu Plancka... Ale kto by to policzył. Żaden ze współczesnych zegarów atomowych, na bazie drgań atomu cezu na pewno nie. Mnożyć podział w nieskończoność, ale gdzieś tam tkwi haczyk. Czas hipotetyczny? [1.] [2.] Czas kwantowy? Aż do czasu urojonego, ale wydaje się, że pojęcie 'Czasu' wymyka się jakiemukolwiek uściśleniu, bo opisujemy go na podstawie pojęć "trwałych", a właśnie przez określanie go dajemu mu fizyczne istnienie, a nie można go dotknąć, poczuć, zobaczyć, dlatego pojawia się paradoks: nazywamy coś, czego nie doświadczamy, problem połączenia teorii z realnym pojęciem. Gdzieś pomiędzy koncepcją a praktyką znajduje się przestrzeń... całkowicie nieopisana, ulotna, nieuchwytna... =]
     


[ Julian Barbour < Nowa Teoria Czasu. Punkt Janusa. > ] \ W wyjątkowej, naukowej, ale też zaskakująco osobistej książce Barbour zdaje relację z trwającego blisko pół wieku procesu budowania teorii, która podsuwa odpowiedź na pytanie o naturę czasu. W jego teorii kształtów kosmos jest względem owego czasu symetryczny. Żaden kierunek nie zostaje wyróżniony. Nie ma początku ani końca. \


@www.ccpress.pl [ Wydawnictwo Copernicus Center Press, Kraków ] Wydawnictwo co się zowie... Kopernika Centrum Prasy 😊 Tłokowej, oczywiście, przybitej Kopernikiem w samym Centrum Krakowa =>



Mam przyjemność reprezentować wydawnictwo Copernicus Center Press z Krakowa. Na przestrzeni ostatnich 9 lat Copernicus Center Press na rynku książek popularnonaukowych urosło do rangi lidera. Od samego początku działalności przyświeca nam idea, która stała się naszym wydawniczym hasłem: WYDAJEMY DO MYŚLENIA! Zwracam się do Państwa z propozycją współpracy. Już we wrześniu ukaże się książka Nowa teoria czasu. Punkt Janusa. W wyjątkowej, naukowej, ale też zaskakująco osobistej książce, autor Julian Barbour zdaje relację z trwającego blisko pół wieku procesu budowania teorii, która podsuwa odpowiedź na pytanie o naturę czasu. Opowieść Barboura jest dowodem oświeconej nadziei, z którą ten znakomity brytyjski fizyk i kosmolog spogląda w daleką przyszłość.  


prof. Julian Barbour - Od momentu uzyskania PhD - stopnia naukowego z zakresu podstaw i podwalin ogólnej teorii względności Alberta Einsteina na Univeristy of Cologne, Brytyjski fizyk teoretyczny, zajmuje się głównie grawitacją kwantową oraz historią nauki. Po uzyskaniu doktoratu z fizyki na Uniwersytecie w Kolonii skończył pracę w instytucjach akademickich. Zamieszkał w Anglii, niedaleko Banbury. Fizyk, kosmolog, historyk nauki, tłumacz. Jego badania dotyczą fundamentalnych zagadnień fizyki, a ich celem jest między innymi usunięcie z języka nauki pojęć o charakterze nieobserwacyjnym. Jednym z jego najsłynniejszych stwierdzeń jest uznanie, że czas w rzeczywistości nie istnieje. W konsekwencji pojęcie „czasu” należy zastąpić innymi koncepcjami. Prowadzi stronę internetową: http://www.platonia.com. PhD - doctor of philosophy → doktor (stopień naukowy, nie tylko z filozofii)


@diesphys - Fizyka dla Laika czyli Nauka dla Tłuka - Tomasz Dawidowicz, MA.


/ Punkt Janusza, tzn. Janusa. Nowa Teoria Zegarka, ekhm, Czasu, oczywiście => Coś tam tyka, jest droga, podzielmy okładkę przez tytuł i dostajemy szybką dostawę, prędką, spieszną, prostą drogą, trochę w lewo, ale z nowym czasomierzem. Droga się od Nowej Teorii Czasu prostuje, bo V jest chybka =] 

Aha, zapraszam na Patronite! To nie takie trudne założyć tam konto i wesprzeć klikanie w klawiaturę! :)

patronite/DiesPhys

Oraz na Facebook fanpage; więcej nas, jest ciaśniej ale weselej! ^_^

fanpage/DiesPhys

niedziela, 23 maja 2021

#51 Termodynamicznie i Kwantowo o Czasie, czyli jak Odwrócić Nieodwracalne

 


0. Wstępniak Naczelnego.

A kto to czyta?

Nocne, pazerne mole naukowe, które nie stronią od buszowania po Internecie w poszukiwaniu coraz to ciekawszych zakamarków fizyki.

Tym razem przez małe 'fi', bo wkraczamy na nieznane dotąd tory termodynamiki kwantowej.

Sam się natknąłem na trzy ciekawe fakty.

Termodynamika i jej prawa to swoisty pomost między klasyczną fizyka newtońską, bo do połowy, a raczej do lat ~70 XIX wieku prym wiodły obliczenia piłek spadających z krzywej wieży w Pizie, w porywach prawa Maxwella postulujące fakt, że światło jest falą elektromagnetyczną (jednak Maxwell zaproponował, by światło było falę, a to daleko od korpuskularnych teorii, które miały pojawić się dopiero w następnym wieku), a fizyką kwantową w czystej postaci.

Co więcej, prawa termodynamiki są... niepodważalne. Do tej pory nie udało się ich zanegować, są niczym prawa Newtona dotyczące kinetyki - ale traktują o energii.

Ciekawe, że wraz z eksplozją rozwoju cywilizacji związanej z rewolucją przemysłową, pojawiły się prawa termodynamiki. A one mówią o tym, jak energia, w tym cieplna, przejawia się, zachowuje oraz zmienia, głównie w odniesieniu do silników, pracy i wykorzystaniu energii w praktyce.

To w XIX wieku. Dziś wiemy, że można rozpatrywać termodynamikę również na poziomie kwantowym. Zaś wprowadzenie tzw. Demona Maxwella było pierwszym krokiem, jaki został wykonany w kierunku połączenia cząsteczek (blisko kwantów, prawda?) i staremu dobremu wyobrażeniu o energii, ruchu i siłach.

Tak to widzę. Dlatego termodynamika kwantowa tak mnie zainteresowała. Postaram się przybliżyć Wam swoją fascynację, kto wie - może to początek nowego cyklu? Tymczasem...

1. Wstęp do termodynamiki z pominięciem wszelkich encyklopedycznych Mądrości. @diesphys to nie encyklopedia, co najwyżej Kronika Fizycznego Mąciwody. Termodynamiki Kwantowej. Bo dziś wszystko musi być kwantowe. I naukowe. 

Co to jest ta entropia? Pytali mnie na fanpage'u, odpowiedziałem zgodnie ze swoją wiedzą, ale właściwie nie błysnąłem niczym nowym. Entropia to stopień nieuporządkowania układu. A właściwie - miara stopnia chaosu, jaki istnieje w układzie izolowanym. Albo ilość możliwych stanów, w jakich może znaleźć się dany układ. 

Chwila, kolego, rozpędziłeś się. Układ? Jaki układu? Warszawski, a może jakiś kartel i kokaina? Układ izolowany? Co to, układ Warszawski owinięty taśmą szczelnie opinającą? Izolacyjną nawet? O Boże, Boże, Bożenko =)

Chaos w układzie. Dobra. Przebrała się miareczka. Za głupi jestem, żeby wytłumaczyć te pojęcia w sposób wyczerpująco-satysfakcjonujący, ale nie aż tak głupi, żeby zostawić je bez wyjaśnień. Dwa, a właściwie trzy. Tam są dwaj, no a tutaj trzeci, że zacytuję Klasykę =)

Jednym słowem, co o sobie - może i Laik, ale nie aż Tłuk.

1.a) Entropia - z czym to się je, a właściwie czy w ogóle powinno się to jeść.

Entropia. Moi mili. Stopień nieuporządkowania układu izolowanego. Druga zasada termodynamiki głosi, że w układzie izolowanym entropia pozostaje stała lub zawsze rośnie. Wiem, dużo tego, ale to wszystko jest tak wspaniałe, że piszę powyższe, nadymając się niemal.

Postaram się mówić własnymi słowami, a nie przytaczać nieskończone cytaty. 

Entropia to taka wielkość fizyczna, która mówi nam, jak bardzo układ jest uporządkowany. Czyli - im większa entropia, tym większy chaos. Oczywiście, tu pojawia się główna zasada - wszystko dąży w kierunku od uporządkowania do chaosu. Widzieliście kiedyś uporządkowane (ja wiem, jajko uporządkowane, ale pomińmy milczeniem owo [ab ovo - od jajka, czyli od początku] sformułowanie =)) jajko? To takie jajko, które jeszcze nie zostało rozbite. I  już tłumaczę, jak to jest.

W jajku mamy żółtko, białko i skorupkę. Prosty układ, na dodatek zamknięty, bo jajek się nie otwiera =) 

Ale - spadło nam jajko na podłogę. I co widzimy? Rozwalone, pomieszane białko z żółtkiem, gdzieś tam walają się szczątki skorupki, a kurczaki latają po ścianach, w tę i nazad =)

W drugim przypadku mamy więcej chaosu. Większe wymieszanie, niż na początku, kiedy jajko leżało na stole i było grzeczne. Takie uczesane jajko. A potem - poszło w tango i mamy jajecznicę. Czyli - jajko uporządkowane -> proces spontaniczny -> jajko na podłodze, nieuporządkowane.

I tu właśnie tkwi kruczek. Proces spontaniczny. Czyli - gdybyśmy tak wszystko pozostawili własnemu biegowi, poszłoby jak nic w stronę większego chaosu, niż było na początku. Widzieliście kiedyś spontaniczne jajko wturluwywujące się z powrotem na stół, składające się do kupy, z jajecznicy w jajko? Z jajka w jajecznicę tak, ale w drugą - ekhm, ja nie widziałem, ale może ktoś z Was tak? Jeśli odpowiadacie sobie w duchu twierdząco - piszcie do mnie nawet o 3 w nocy!

Albo weźmy taki pokój nastolatka. Spontanicznie, gdy w nim nie sprząta, z dnia na dzień pojawiają się brudne skarpetki, koszulki, długopisy, zeszyty, coraz więcej, i więcej... Dopóki nie przyjdzie rodzic i nie powie - Ordnung!

Ale gdyby nic nie powiedział, zarosłoby wszystko brudem. Mam na myśli to, że bez ingerencji w układ idzie on samoczynnie w stronę chaosu, choćbyśmy nie wiem jak się starali, nie da się inaczej (oczywiście bez interwencji).

I ów proces postępuje z czasem. Czas ma kierunek, od przeszłości, do przyszłości. W przeszłości układ izolowany był w porządeczku. Potem się coś tam stało, jakiś facet przechodzi w stronę lodówki, strąca jajko, i potem nie ma wyjścia - nie ma kiełbasek na obiad, jest jajecznica z podłogi =) 

Przeszłość w układzie izolowanym, pozostawionym samemu sobie, dopuszczając spontaniczne zmiany, oznacza większy porządek na starcie, przyszłość to większy chaos. Entropia rośnie w miarę upływu czasu. A może to czas ma kierunek zgodny ze zmianą entropii? Pojęcie termodynamicznej strzałki czasu to zagadnienie tak głębokie, tak niesamowicie wciągające i niemal magiczne, że pozostawię sobie miejsce, na osobnym temacie to poruszymy.

Wiemy tylko tyle - entropia zawsze rośnie w układzie izolowanym, pozostawionym spontanicznej zmianie. Albo pozostaje taka sama. Oczywiście z upływem czasu. A czas jest skierowany od entropii mniejszej do większej. I to też jest własność niepowtarzalna. Otóż do dziś nie zaobserwowano spontanicznego procesu w kierunku odwrotnym [w układzie klasycznym], czyli malejącej entropii przy upływie czasu od przeszłości do przyszłości. Gdyby taki proces miał miejsce, wtedy pamiętalibyśmy przyszłość, a nie przeszłość, a kierunek strzałki czasu by się zmienił! Poważnie! 2 zasada termodynamiki jest niepodważalna, nie żadne strzałki czasu. Strzałka czasu jest własnością emergentną, procesem, nad którym wielu naukowców nadal jednak się zastanawia: czy jest bardziej fundamentalną własnością, niż 2 zasada termodynamiki.


To wszystko się tak cyklicznie powtarza, czas nadziei, człowiek z żelaza =)

Zagadnienie totalnie zagmatwane, ale kierując się zwykłą logiką, można wysnuć czasem zbyt daleko, daleko w sensie wykraczającym ponad nasze codzienne wyobrażenie, idące wnioski. Skutek i przyczyna także mieszczą się w zagadnieniu strzałki czasu, entropii i ogólnie - termodynamiki. Jak jeszcze dorzucę, że termodynamiki kwantowej - już wiecie, czym będziemy się zajmować w obrębie najbliższych kilku tematów. 

Ja, czytając pierwszy raz o entropii i termodynamice, byłem bardzo poruszony. Dlatego chciałbym podzielić się z Wami swoją 'zajawką'. Będzie świetnie, obiecuję =)

1.b) Entropii ciąg dalszy, co to znaczy chaos w układzie i czego dotyczy.

Inną, bardziej fundamentalną definicją entropii, jest określenie energii w układzie. Otóż układ zawsze dąży do stanu o najbardziej wyrównanym rozkładzie energii cieplnej. Czyli do tzw. równowagi cieplnej. Energia się rozprasza w toku procesów fizycznych, i to każdych, mówię Wam, to pojęcie też mnie zafascynowało. Dlaczego jest tak, że cokolwiek byśmy nie robili, każdy proces prowadzi do utraty, rozproszeniu energii, do wyrównania energii w układzie, ora w kierunku coraz większego chaosu?

To fascynujące, będzie więcej o entropii, obiecuję, dlatego nie trwóżmy się. Że czegoś na razie nie rozumiecie, to oczywiste, Klawiszy by mi nie starczyło, żeby opisać wszystkie arkana dotyczące entropii w jednym temacie. Na razie musimy zostać z taką wiedzą, jaka została podana na stół. Oczywiście obok jajka i brudnych skarpetek naszego Nastolatka =)

To samo dzieje się z ciepłem. W trakcie procesów samorzutnych dochodzi do utraty energii w sposób nieodwracalny, czyli utrata energii jest wliczona w każdy proces spontaniczny, nie ważne jak byśmy nie ułożyli warunków początkowych. Porządek -> chaos, przeszłość -> przyszłość, skutek -> przyczyna, entropia mniejsza -> entropia większa. I koniec!

A, jeszcze jedno. Ruchy cząsteczkowe, czyli Ruchy Browna. Cząsteczki samoistnie i chaotycznie zderzają się ze sobą, energia kinetyczna przechodzi w cieplną, w drodze tego procesu następuje rozproszenie części energii, kinetyczna zmienia się w cieplną, ale w procesie zawsze stratnym. Jednak opisane powyżej zachowanie prowadzi do wyrównania, równowagi, jeśli chodzi o energię cieplną, ciepłe cząstki robią się chłodniejsze, zimne cieplejsze. 

Jak to działa?

Tam, gdzie jest zimno, jest mniej ruchu. Mniej chaosu. Entropia jest mniejsza. To cząstki typu 'A-leeeezimno', nazwijmy je Bałwankami. Duża energia kinetyczna cząstek typu 'B-eeee', nazwijmy je Baranami (przecież jak jest owca, to jest wełna, i jest ciepło =)), oznacza więcej ruchu, więcej zderzeń, więcej wymiany i straty ciepła, oraz, co za tym idzie, bezpowrotnej utraty części energii cieplnej w procesie rozproszenia. Oraz - co logiczne - więcej chaosu. Większa entropia. Chwytacie?

To energia i ruchy cząsteczkowe decydują o przyczynie i skutku, o przeszłości i przyszłości, proces zwiększania entropii decyduje o czasie i skutku, a nie odwrotnie!

To nieco szalone, więc zwolnię. Kiedy Bałwanki zderzają się z Baranami, Bałwanki robią się cieplejsze, a Barany oddają część wełny i stają się zimniejsze. Żeby wszyscy mieli po równo. Istny PRL, ta cała entropia =)

Jeszcze tylko, na koniec akapitu - inne wyjaśnienie dotyczące entropii. Dlaczego jest skierowana od porządku do chaosu? Z punktu widzenia cząsteczek i wyizolowanego układu - czysta statystyka! Jest więcej możliwych układów chaotycznych niż uporządkowanych, dlatego stan układu dąży w stronę, która jest bardziej prawdopodobny. Czyli - prawdopodobieństwo ułożenia układu Pięciu Bałwanków po lewej i pięciu Baranów po prawej, jeden obok drugiego, równa się jeden. A możliwości ułożenia chaotycznego jest więcej, o wiele więcej. Natura idzie na łatwiznę, tam gdzie ma z górki, a tam gdzie łatwiej, jest po prostu chaotycznie, i do tego więcej możliwości. Jedno ułożenie jajka uporządkowanego -> białko, żółtko, skorupka. Zaś ułożeń rozbitej skorupki, wymiąchania takiego białka z żółtkiem w przedziwne esy-floresy - jest o wiele więcej.

2.a) Zimno - ciepło i szokujące doświadczenie ze skorelowanymi cząstkami.



Zimne cząstki otrzymują ciepło, są mniej chaotyczne, bo się rzadziej i wolniej poruszają, to wynika z zasady zachowania energii, własności Ruchów Browna. I one mają mniejszą entropię niż ciepłe, bardziej chaotyczne i szybciej poruszające się cząstki o wyższej energii kinetycznej. Bałwanki zderzając się z Baranami wyłapują skrawki wełny. Jest im potem cieplej, weselej i ruszają się w sposób bardziej żwawy. Z kolei Barany oddają wełnę, zwalniają, mówiąc hola, hola oddawać! Całe pastwisko dąży do wyrównania sposobu zachowań obu frakcji. Oczywiście ułożą się one w sposób bardziej wymieszany, tak, że nie będziemy mogli powiedzieć /chłopcy na lewo, dziewczynki na prawo/, tylko każdy siedzi gdzie popadnie, poruszając się nerwowo. Tak jest łatwiej, kiedy jest ruch, jest większa szansa, że będzie chaos, więcej możliwości ułożeń chaotycznych niż uporządkowanych. Idzie baca! =)

Entropia całości wzrośnie z biegiem czasu i w związku z dość nieuporządkowanymi Ruchami Browna. Ale PRL i tak będzie, nawet jeśli baca zamarudzi gdzieś po drodze.

2.b) Teraz ta korelacja. Doświadczenie, eksperyment na koniec. To, co opisałem, przyda się nam w późniejszych tematach. Jeszcze zatęsknicie za tym moim prostackim tłumaczeniem - 'A-leeeezimno i Barany-Bałwany', czy jak to tam było, odnośnie cząstek. Moje Laickie Tłuczyska =)

Otóż przeprowadzono eksperyment z cząstkami skorelowanymi. To coś jak splątanie kwantowe, ale mniej intensywne. Takie relacje, korelacje, nie występują w świecie innym niż tym na poziomie kwantowym.

Cząstki skorelowane posiadają pewien zasób informacji, które są identyczne dla jednej cząstki, A-leeeezimno i skorelowanego Barana.

Jednak, co ciekawe, na poziomie kwantowym już nie jest tak samo jak w świecie jajecznym i skarpetkowym. Tu można... odwrócić strzałkę czasu.

Można, owszem, ale tylko w wyizolowanym systemie kwantowym, na dodatek w procesie lekko-sztucznie 'nastawionym' na początku, czyli z wysterowanymi, wyreżyserowanymi warunkami startowymi.

Cząstka trójchlorometanu [chloroform, tak, żeby szybciej usnąć] - atom wodoru (A-leeeezimno, kurde, ręce się trzęsą) oraz atom węgla (Baran, no Baran, widzieliście jak przejechał na ciągłej?). A te 3 chlory pomijamy, niech sobie będą. Ten zimny, oziębia się jeszcze bardziej a drugi, ciepły, nagrzewa się. Niezgodnie z klasyczną teorią o entropii i zasadzie jej ukierunkowania w czasie. Oziębły wodór i napalony węgiel.

A potem - skorelowane atomy pozostawione same sobie.

I co dalej?

3. Finał, już prawie koniec, zaraz będą napisy.

Przeprowadzono dwa eksperymenty. Jeden - zwykły, cząstki nieskorelowane. Ciepło przepływało od cieplejszego do zimniejszego, żeby było po tyle samo. Normalny proces z zachowaniem kierunku od entropii niższej do wyższej. Ciepła cząstka oddaje energię zimniejszej, po drodze tracąc jej trochę na rozproszenie, ale - wszystko zgodne z drugą zasadą termodynamiki, bo wynikowa entropia układu wzrosła, ze względu na bardziej nieuporządkowany rozkład - np. energii. Część w cieple, rozproszonym oczywiście, ale stan w bardziejszej równowadze termodynamicznej, bo ciepłe stały się zimniejsze, a zimne cieplejsze. Jednak - kosztem większego chaosu, wymieszania, nieuporządkowania. Rozproszenie ciepła to wyższa entropia, dlatego wszystko jest w porządku; cały wic polega na tym, że całość ma entropię wyższą, niż na początku.  

Drugi eksperyment to cząstki skorelowane. Przy pomocy pola magnetycznego nadano im taki sam spin. Jednak w owym przypadku, na przestrzeni czasu, który upływał i upływał, zaobserwowano spontaniczny przepływ ciepła... w odwrotną stronę, niż w wyizolowanym, nieskorelowanym układzie cząstek. Czyli - Zimna stała się jeszcze zimniejsza, a ciepła gorętsza, niż była na początku.

Skorelowany układ po prostu, w sposób spontaniczny, odwrócił strzałkę czasu!

W układzie wyizolowanym, w drugim eksperymencie, zaobserwowano spontaniczne przejście ze stanu od większej do niższej entropii. Układ skorelowany przeszedł w stan o wyższym uporządkowaniu, ale niższym statystycznie prawdopodobieństwie wystąpienia...

Wszystko dlatego, że redukcja, czyli spontaniczne, w kierunku od przeszłości do przyszłości - sama własność o nazwie korelacja - maleje! Układ jest bardziej uporządkowany termicznie, ale część informacji przepada - korelacja maleje, nie wiemy już, czy cząstki zachowują takie same, jak na początku własności stanu spinu kwantowego. Korelacja maleje, entropia jest kalkulowana w inny sposób. To, co zostało uporządkowane jeśli chodzi o temperatury dwóch cząstek - zostało zrównoważone, jeśli chodzi o zachowanie informacji wynikającej z korelacji. Co się odwlecze, to nie uciecze... 

To trochę jak z silnikiem i paliwem. Paliwo jest zużywane na rozgrzanie silnika, ale jego ilość maleje. Silnik jest cieplejszy, ale paliwa ubyło. Paliwem byłaby w naszym wypadku korelacja, która maleje z czasem, ale system cząstek wodoru i węgla zyskuje na uporządkowaniu termicznym, entropia korelacji się powiększyła, ale entropia cząstek poza korelacją, tylko dotycząca samej temperatury, zmalała.

Tracimy część korelacji, zyskujemy uporządkowanie termiczne. Entropia układu cząstek, odkładając na bok korelację, zmalała samorzutnie, a termodynamiczna strzałka czasu zostaje... odwrócona. Przeszłość zmienia się miejscami z przeszłością. Gdyby, oczywiście, brać pod uwagę fakt, że entropia w przyszłości układu jest zawsze wyższa.



3.a) Ta cała korelacja nieźle miesza w głowach, jakby samej entropii było mało, ekhm, to znaczy na pewno entropia w naszych głowach rośnie w miarę czytania =)

Gdy w grę wchodzi korelacja, wydaje się, że druga zasada termodynamiki zostaje naruszona. Entropia nie powinna maleć. A maleje, ale jedynie przy obecności korelacji i 'pożeraniu' pewnych informacji związanych z jej spadkiem, tej korelacji. Korelacja to pewna własność kwantowa.

Dlatego - fakt jest faktem - w świecie kwantów mogłoby dojść do pogwałcenia 2 zasady termodynamiki. Jednak - dwie sprawy. 

2 zasada termodynamiki nie obejmuje korelacji, ale przy uwzględnieniu tej ciekawej własności ze świata kwantowego możemy dojść do wniosku, że entropia maleje. Jednak 2 zasada termodynamiki wymaga, abyśmy rozpatrywali cząstki na zasadzie układu klasycznego. Dlatego - w wyizolowanym układzie kwantowym strzałka czasu może zostać odwrócona, ale 2 zasada termodynamiki jak stała, tak stoi.

Koń, jaki jest, każdy widzi.

4. I koniec! Wnioski z naszej podróży...

Strzałka czasu, najwidoczniej, nie jest pojęciem, które jest niezmiennicze i wobec którego powinniśmy się odnosić do wyliczania np. entropii pewnych układów. Strzałka czasu jest relatywna, za to zasada zachowania energii jest niezmienna. Podobnie jak 2 zasada termodynamiki, która moi, że entropia rośnie i rośnie.

A w naszym przypadku zmalała. No, ale przecież jesteśmy w świecie Kwantów. Oraz pod wpływem jego nieodpartego oraz przedziwnego Czaru =)


Aha, zapraszam na Patronite! To nie takie trudne założyć tam konto i wesprzeć klikanie w klawiaturę! :)

patronite/DiesPhys

Oraz na Facebook fanpage; więcej nas, jest ciaśniej ale weselej! ^_^

fanpage/DiesPhys

czwartek, 13 maja 2021

#50 Struny Kosmiczne, czyli Rysy {aka} Melodia Wszechświata

 


0. Wieczorem, panie Rysiu kochany...

...Rozmawiamy o starych Polakach. I o tych z Jeleniej, i o tych z Zielonej Góry. Właściwie to wolałbym jednak napisać coś o Strunach Kosmicznych, ale dziś niespodzianka w postaci polskiego akcentu w badaniu tych jednych z najbardziej tajemniczych zagadnień astrofizycznych. Inna sprawa, że obiecywałem kwanty, ale w myśl zasady, że jestem Naczelnym Laikiem a nie Świńską Rurą albo innym Misiem, patrzę w niebo. Nie widzę Strun Kosmicznych, a może widzę, i nie wiem, że one tam już dawno są? Na pewno widać gwiazdy. I te ciemne, i te jasne. A, zapomniałem. Może o Polakach z Góry Jasnej? Tam odparliśmy atak szwedzki, a Szwedzi, jak wiadomo, od czasu, gdy mają Zlatana Ibrahimovicia, są groźni. W każdym razie, nie możemy lekceważyć naporu tanich szwedzkich skarpetek, bezuciskowych oczywiście.

Po jakże przemiłym entree, jak najbardziej abstrakcyjnym, w miarę skromnych możliwości, zapraszam na odcinek Jubileuszowy! #50 gorących oklasków, 1997 polubień na fanpage'u facebookowym, zbliżamy się do granicy 50/2000/50000 - ta ostatnia liczba to ilość unikalnych wyświetleń bloga. Tymczasem, przy wiwatujących jak zwykle tłumach Laików Czytelniczych oraz przelataujących tu i ówdzie Tłuczków, musimy zadowolić się liczbami #49/1997/47000 i 49, okrągłą rocznicą.

Kosmiczne Struny. Bierę korytko świniowe, i do roboty! [Wstęp sponsorował film pt. /Miś/ - to dla młodszych Czytelników, jeśli jeszcze nie obejrzeliście - lektura obowiązkowa].

1. Wprowadzenie do tematu, czyli Tło Kosmicznego Nasłuchu.

Czym są pulsary, pisałem już dawno temu - w temacie #2 >klik<. Musimy trochę o nich uczytać, bo są kluczowe dla całego tematu. Pulsary to takie kosmiczne zegary. Pulsary to zegary, kosmiczne i liczne. Łatwo zapamiętać, bo się rymuje. Kiedy sygnał z takiego pulsaru jest zakłócony, albo nie jest zbyt dokładny, naukowcy juz wiedzą, że coś jest nie tak, [something is no-yes - w wolnym tłumaczeniu =)]. A już gdy zakłócenia pojawiają się nie w sygnale wizualnym, a w detekcji fal grawaitacyjnych - zmarszczkach samej czasoprzestrzeni (fale grawitacyjne - temat >klik< und ]klik[) - wtedy sprawa zwraca ku sobie oczy astrofizyków z całego świata. Jedną z możliwości zakłóceń sygnałów pulsarów przez fale grawitacyjne jest właśnie przypadek tzw. Strun Kosmicznych. Albo są to zderzenia supermasywnych czarnych dziur. Albo pierwotnych czarnych dziur. Albo rozbite Tłuczkiem atomy fruwająca w tę i nazad.

Straszne rzeczy! Ledwo zaczęliśmy, a już na głowy sypia się czarne dziury, a to supermasywne, a to pierwotne, nie wspominając o pulsarach, które też mogą być wkurzone, że ktoś zaburza im pomiar czasu.

2020 rok, 9.09. Całkiem niedawno w obserwatorium NANOGrav przelała się miareczka. 12 lat badań, danych sterta, ale wreszcie jakieś dziwadła! Obserwatorium to trudni się detekcją fal grawitacyjnych, a analiza zebranych danych z innych obserwatoriów pulsarów wskazuje na coś bardzo niecodziennego. Otóż sygnały wszystkich pulsarów były zakłócane w dokładnie taki sam sposób. Na dodatek, częstotliwość zakłóceń wskazuje na fale grawitacyjne. I teraz - albo-albo. Albo coś zakłóca tak samo pulsary, albo cos jest nie do końca jasne jeśli chodzi o funkcjonowanie samych kosmicznych zegarów.


2. Kiedy mamy już otwarcie, możemy rozgrywać grę środkową. Czym są Struny Kosmiczne?

Wielce prawdopodobnym jest fakt, że istnieje coś, co przypomina Kosmiczne Promieniowanie Tła (w skrócie CMB) w formie grawitacyjnej. Jeśli promieniowanie tła zostawia marker w postaci fali elektromagnetycznej na częstotliwości mikrofalowej, czyli wizualny, to może istnieje jego odpowiednik w postaci 'szumu' zapisanego w strukturze czasoprzestrzeni. Trochę to trudne, ale spokojnie, czytajcie bez nerwówwwwww (kurde! aż sam spadłem z wrażenia z krzesła, kiedy przeczytałem to, co napisałem przed chwilą. Aż /w/ mi się nadusiło! =)).

Na początku, nanosekundy po Wielkim Wybuchu, mogła istnieć, przez dosłownie ułamki sekund, jedna, zunifikowana siła. Zamiast tych, które rozróżniamy obecnie - grawitacji, elektromagnetyzmu, oddziaływań jądrowych słabych i silnych. Wszystko to ze względu na ekstremalne warunki, jakie wtedy panowały: olbrzymia gęstość, mikroskopijna objętość i olbrzymia temperatura młodego Wszechświata. Przeczytałem gdzieś, kiedyś, ciekawe zdanie: że Wszechświat zaraz po /narodzinach/ był aczasowy, czyli istniała sama przestrzeń, a czas /włączył/ się dopiero po pewnym rozdęciu przestrzeni... ale to już inna historia =)

W miarę, gdy młody Kosmos stygł, rozszerzał się i rozrzedzał, siła /rozszczepiła/ się na te, które znamy obecnie. Co ciekawe, tempo stygnięcia mogło być tak szybkie, że czasoprzestrzeń dosłownie /pękła/, pojawiły się na niej Rysy. Co z tego? Otóż to właśnie mogą być Kosmiczne Struny, sieć jednowymiarowych pęknięć na strukturze czasoprzestrzeni, wypełnione czystą energią. To jedna z hipotez.

Tak samo jak ciecz przechodzi przemianę fazową, tak  jedna zunifikowana siła mogła przejść swoistą transformację, podobną do przekształcenia się wody w lód. A co widzimy na lodzie? Rysy, bo to sieć krystaliczna, pełna nieregularnych pęknięć! Podobnie Wszechświat mógł przechodzić przemianę fazową, jeśli chodzi o przejście z jednej siły w cztery oddzielne.

Wraz z ekspansją Wszechświata, struny rozszerzały się wraz z nim. Niestety, mogły one zwinąć się same w siebie albo skrzyżować z innymi strunami, powodując nagłe wybuchy energii. Na przestrzeni miliardów lat energia stopniowo malała, jednak mógł pozostać ślad w postaci tła fal grawitacyjnych. Jak dotąd nie udało się ustalić, czy NANOGrav odkryło... Kosmiczne Tło Grawitacyjne!

3. Dowody rzeczowe i osoby dramatu.

Jeśli NANOGrav faktycznie odkryło Tło Grawitacyjne Kosmosu, byłoby to wydarzenie w astrofizyce na miarę stulecia. Struny Kosmiczne to domniemane potężne struktury, do tego - jednowymiarowe! Zamieszany w badania nad interpretacją danych z NANOGrav jest polski naukowiec - Marek Lewicki z Uniwersytetu warszawskiego, pospołu z Johnem Ellisem z królewskiej uczelni londyńskiej. Niestety, na razie brak jednoznacznych i ostatecznie przekonujących dowodów i potwierdzenia spekulacji, hipotezy, założenia, że zaburzenia w powtarzalności pulsarów to faktycznie Struny Kosmiczne.

Takie tło [uplecione z pierwotnych fal grawitacyjnych] rozprzestrzeniałoby się na całej objętości Kosmosu. Ale dalej jest jeszcze gorzej!

Mogłoby ono być śladem kolizji supermasywnych czarnych dziur, monstrów zamieszkujących centrum każdej, w tym naszej, niewinnie nazwanej (a przecież posiadającej w środku centrum potwora, niczym Ellen Ripley Obcego w /Alien 4/!) galaktyki - Drogi Mlecznej.

Aż się boję napisać: jest bardzo źle, a w dalszej kolejności jesteśmy w.... czarnej dziurze, i to pierwotnej. Być może takie tło grawitacyjne byłoby pozostałością po zderzeniach obiektów o skali czarnych dziur, tylko złączonych po wirującym tańcu w potężnej kolizji... z zamierzchłych czasów, nawet nie wtedy, kiedy Słońce było bogiem. Tylko takich jak pierwotne czarne dziury, czyli powstałe w pierwszych milionach lat po Wielkim Wybuchu - to o nich mowa w poprzednim zdaniu. Czyli - kolejne potencjalne kandydatki na interpretację zestawu danych posiadanych przez NANOGrav.

Jednak nie tak od razu Kosmiczne Stringi zbudowano. Mało prawdopodobne, by takie przejście fazowe pozostawiło ślad w Tle Grawitacyjnym, jednak może tak być, pod warunkiem, że częstotliwość byłaby odpowiednio wysoka. Jednak - niedostępna dla naszych przyrządów pomiarowych. Nie tak łatwo znaleźć Rysę na naszym pięknym Kosmosiku, prawda? Kosmosiku. Hmmmm. Dziwnie brzmi, to chyba taka toaleta dla ufoludków? =)

Niemniej, zapraszam do finałowego aktu. Bez skojarzeń, nie będzie wklejania gołych bab. A zaczęło się niewinnie, od Kosmicznych Stringów. I weź tu, człowieku, zażartuj... =]


4. Co pozostało do popaczenia?

Ano, co się przeczytało, już się nie odpoczyta. 

Parę słów na temat supermasywnych czarnych dziur. Te kosmiczne monstra mogą mieć wielkość miliardów Słońc, a kiedy one się zderzają, to wraz z całą galaktyką. Czyli - gdy dochodzi do kolizji dwóch supermasywnych czarnych dziur, tak naprawdę zderzają się dwie galaktyki. NANOGrav mógł wykryć takie właśnie, bardzo wczesne, zderzenia. A wtedy powstaje duuuużo fal grawitacyjnych.

W sygnale Tła Grawitacyjnego Kosmosu może zawierać się także swoista historia ekspansji Wszechświata, coś jak słoje na pniaku drewna.

Innymi źródłami pierwotnych fal grawitacyjnych w tle pulsujących pulsarów-kosmicznych-zegarów mogłaby być kosmiczna inflacja... Co to takiego?

To wtedy kiedy rozmieniamy się na drobne. A to się dzieje, kiedy piszę o Kosmicznych Stringach... Strunach, Rysach.

Bo na talerzu miały być: skwarki, bizony, glutony i inne feromony. Czyli - kwarki, bozony, gluony, fermiony... to wszystko już w następnym odcinku @diesphys, czyli Fizyki dla Laika czyli Nauki dla Tłuka.

Myślicie, że ten Tłuk to błąd? Błędem byłoby nie wzięcie go do piwnicy; bo czymże innym i gdzie indziej rozbijać atomy? =D



Aha, zapraszam na Patronite! To nie takie trudne założyć tam konto i wesprzeć klikanie w klawiaturę! :)

patronite/DiesPhys

Oraz na Facebook fanpage; więcej nas, jest ciaśniej ale weselej! ^_^

fanpage/DiesPhys

piątek, 7 maja 2021

#49 Gwiazdy Żelazne, czyli Do Czego Prowadzi Zabawa z Fuzją

 


0. Witam ponownie, oburącz klikając.

Mamy Koronawirusa. Mamy łaziki na Marsie. Mamy Teslę, Gwiezdne X i inne wynalazki. Szykuje się Internet w skali satelitarnej, jakieś tam Hyperloop, phi.

Cały Świat zaszył się w Internecie. Takie można odnieść wrażenie. Kiedy sobie przeglądam inne kanały (bo @diesphys to też Kanał; jak już wpadliście, zostaniecie zdegenerowani jak Gwiazdy Żelazne, które dziś przedstawię), mam wrażenie, że gdzieś zgubiła się wyobraźnia i marzycielstwo. Co z tego, że lądujemy na Marsie? Już Ruscy to planowali, w latach 70 ubiegłego wieku. Nie chodzi o fakt, że samo lądowanie jest passe; lądowniki i łaziki marsjańskie są fajne. Chodzi o fakt, że pomysł jest ukiszony jak ogórki, w ruskim słoiku. Radzieccy towarysze już by wiedzieli, do czego ich użyć. Nawet by nie popatrzyli na łazik.

Hyperloop? Ciekawe, ile będzie kosztował. Pewnie tyle, co samochody Tesla. Internet z satelity? Acha, a talerze do nich będą już musiały być nazwane kosmicznymi spodkami. SpaceX, hmmm, nie wiem jak ją skrytykować, ale po prostu jest głupia. I ten cały Elon Mózg..., ekhmm chyba Musk, nie pamiętam dokładnie =)

I nudna, ta SpaceX! Po co się tym jarać? Spytajcie floty Stannisa - na pewno marynarze powiedzieliby, że nie warto. Nie wiem jak Was, ale mnie już te pomysły nudzą. Ktoś poleciał na Marsa. Wylądował. Nazbierał kamieni, wrócił, acha, wcześniej na Marsie założył Szklarnię. Na ogórki, oczywiście.

Dlaczego nie popuścić wodzy fantazji? Dlaczego nie pogdybać, co by było, gdyby...

No właśnie. Gdyby Gwiazdy mogły żyć 10^1500 lat =)

1. Czym są, a czym nie są Gwiazdy Żelazne.

Gwiazdy Żelazne po prostu... nie są wogóle! =) Dziwnie to brzmi, ale to prawda. Nie mogą w zasadzie powstać, to czysta hipoteza, nawet nie ze względu na szacowany wiek się uformowania. Mogłyby powstać, gdyby rozpad protonu nie miał miejsca. A na razie nie wiemy, czy mógłby się rozkasztanić, taki proton.

Po kolei. Jak mogłaby powstać Gwiazda Żelazna? Musiałoby być spełnionych kilka warunków. Wspomniany rozpad protonu nie mógłby zajść, ponieważ do takiego zjawiska dochodzi (jeśli wogóle; zapraszam do tematu nr >#48: klik< ) już po 10^30 lat. To zdecydowanie za krótko dla Żelastwa w Gwieździe, a właściwie do utworzenia się gwiazdy z samego żelaza. Wszystkie protony zdążyłyby się rozpaść, zanim doszłoby do jakiegokolwiek kształtowania się struktury żelaznej w gwieździe, na zasadzie całości, bo żelazne skorupy mają np. gwiazdy neutronowe. I bardzo sobie je chwalą.

Druga sprawa - śmierć termiczna Wszechświata. Zanim doszłoby do utworzenia się Żelaznej Gwiazdy, Wszechświat już dawno znajdowałby się w tzw. równowadze termicznej. Nazwa równowaga termiczna oznacza w dużym skrócie fakt, iż energia cieplna w każdym punkcie przestrzeni byłaby taka sama. Termodynamika jasno określa zasady - wymiana energii cieplnej to coś w rodzaju Robin Hooda - Ci, którzy mają więcej ciepła, oddają bezwarunkowo ciepło zimniejszym kolegom. Mówię tu o cząsteczkach - a niech mnie, znowu skwarki i bizony, czyli kwarki i bozony; właściwie, błędnie je określiłem, bo kwarki i wszystkie bozony to cząstki elementarne, niepodzielne, zaś cząsteczki to [H.2.O] - cząsteczka wody, dwa atomy wodoru i jeden atom tlenu, które z kolei dzielą się na protony, neutrony, elektrony. Ale, chwileczkę!

To nie Chemia dla Jelenia czyli Nauka dla Zbuka, tylko... @diesphys! I sami wiecie, co dalej.

Pożartowaliśmy, dlatego teraz pozwolicie, że Wujo Google wklei Wam reklamę. Zaraz się pochwalę. Po 4 latach pisania Google pozwoliło mi wkleić swoje adsy. 3 dni chodziłem napuszony jak paw, do momentu, gdy zobaczyłem, ile na nich zarobiłem.

Dlatego Wrzucę Wam grafikę, oni swoje, my swoje, w myśl zasady: 'A ja go żołędnym Dupkiem!' =)


To była przerwa reklamowa. A reklamowane było coś z Google, oraz moje zielone wodorosty =)

2. Jak doprowadzić do degeneracji gwiazdy i zmienić ją w kupę złomu. Dosłownie.

Otóż musicie wiedzieć, że proces spalania paliwa przez gwiazdę, jeśli już chcemy dotrzeć do hipotetycznej Żelaznej, i poczekać, te, ba, 10 i 1500 zer po dziesiątce lat, nie jest taki skomplikowany.

To po prostu fuzja jądrowa. Gwiazda na początku spala wodór. Olbrzymie siły grawitacyjne, na przykład naszego Słońca powodują, że atomy wodoru są ugniatane. Z taką siłą, że dwa atomy wodoru łączą się w hel. Jednak aby reakcja mogła zachodzić, muszą zaistnieć pewne warunki. 

Na przykład, aby pokonać siły elektrostatyczne elektronów, które odpychają się wzajemnie, atom obok atomu, potrzebna jest jest olbrzymia siła grawitacji. Tej akurat gwieździe nie brakuje, bo to olbrzymie obiekty - nasze Słońce to jedna z mniejszych gwiazd, a ma masę około 330.000 mas Ziemi i stanowi 99% masy całego Układu Słonecznego. Kwintyliony kilogramów wodoru. Niewyobrażalne. Trzeba się Tłuczkiem posłużyć. Uderzamy się w głowę, wtedy widzimy gwiazdy i mamy trochę lepsze pojęcie... =)

W konsekwencji, w olbrzymiej temperaturze i zgniataniu grawitacyjnym energia kinetyczna i cieplna wytworzona przez syntezowanie atomów danych pierwiastków to efekt w postaci niewyobrażalnej ilości energii 'wypadkowej': zarówno cieplnej, jak i kinetycznej. Siły elektrostatyczne zostają przy olbrzymim ciśnieniu i wysokiej temperaturze pokonane przez siły jądrowe, przyciągające. 

Wyobraźcie sobie, ile czynników musi współistnieć: pokonywanie sił elektrostatycznych, grawitacja, temperatura, olbrzymia energia kinetyczna zderzeń, wydzielana energia cieplna, przyciąganie sił jądrowych silnych... To po prostu fabryka, naturalna, działająca jedynie na zasadzie praw fizyki, a wydajniejsza niż cokolwiek zbudowanego do tej pory na Ziemi ludzką ręką.

Można iść dalej tym tokiem rozumowania, i to właśnie zrobimy: doprowadzimy gwiazdę do czysto hipotetycznej sytuacji, gdy nie da się już nic dalej syntezować, poprzestając na żelazie. Dlaczego akurat żelazo? Czy nie można syntezować np. do technetu? Co może wydarzyć się po drodze do syntezowania takiego, iż w gwieździe pozostanie tylko żelazo? I czy może wogóle dojść do sytuacji, że gwiazda to żelazo, i nic poza tym?


3. Proces taki, że Kafka byłby dumny.

Do tej pory omawialiśmy procesy zachodzące w gwiazdach, jakie udało się już dawno zaobserwować, np. przy pomocy olbrzymich teleskopów, badając widmo światła pewnych obiektów niebieskich. Rozkład widma światła pozwala określić jej skład chemiczny. Dziwne zagadnienie, ale to dopiero początek.

Napisałem, że idziemy dalej tokiem rozumowania syntezy - do granic możliwości... każdej gwiazdy. Bo chcemy Żelaznej!

Gwiazda wypala wodór. Oczywiście, wypala - w cudzysłowie, nic tam się nie jara ani nie kopci, tylko lżejsze jądra łączą się w cięższe, ale wodoru zaczyna brakować. I, co dalej? Kiedy przy fuzji jądrowej uzyskiwany jest hel, przy okazji wyzwala się promieniowanie gamma. Ono też powoduje, że gwiazda 'świeci' - to olbrzymia energia. Na dodatek dochodzi, przy okazji reakcji syntezy w cyklu wodorowym, do emisji wysokoenergetycznych fotonów i neutrin. Obraz jest dość skomplikowany, ale w skrócie - energia kinetyczna i grawitacja pozwalają na pokonanie siły elektrostatycznej odpychania atomów, na drodze reakcji syntezy dochodzi do tworzenia coraz cięższych atomów pierwiastków, przy okazji energia wydostaje się na zewnątrz - gwiazda 'świeci'. Gwiazdy to tak naprawdę kule plazmy. Dziwne jest także to, że niemal spalają... wodę! Dlatego, iż jest w nich dużo wodoru, w późniejszych procesach nawet tlenu. Stąd - dolejcie wody do gwiazdy, a zapali się jeszcze mocniej. No i weź tu ugaś cholerstwo. Tylko po co? =)

Niestety, dalej nie jest za różowo.

Powstaje problem pokonania bariery potencjału. Otóż nie wszystkie reakcje mają wystarczającą energię, aby zbić 'w kupę' jądro takiego wodoru w hel. Ale z pomocą przychodzi tunelowanie kwantowe - rozkład statystyczny i bilans wychodzi na korzyść gwiazdy - co nie zsyntezuje, to ztuneluje. I efekt - mamy kosmiczne żarówki o olbrzymich wydajnościach. Oświeciłem? Na pewno nie tak, jak Słońce, ale to i tak lepsze niż żarówki słynnych firm o brzydkiej nazwie, hmmm, nie poruszę tematu, to nie Nauka dla Zbuka. Tak pachnie ta nazwa. O tunelowaniu pisałem we wcześniejszym temacie >klik<.

Otóż pozostaje kwestia, co się dzieje, kiedy już żelazo zostaje osiągnięte jako 26 w kolejności liczenia. Wtedy dopiero się dzieje. Wiecie co i dlaczego? Już... ocieplam i oświecam =)

Otóż wiązania w atomie żelaza mają to do siebie, że synteza każdego pierwiastka o wyższej liczbie atomowej wymaga dostarczenia większej ilości energii niż gwiazda uzyskuje z procesu fuzji. Kiedy zaczyna tworzyć się żelazo, siły grawitacyjne przeważają nad energią rozpychającą ją od środka, bo żelazo jest po prostu masywne i ciężkie. Gwiazda przestaje być wydajna, ma ujemny bilans energetyczny. I następuje kolaps, oraz, najczęściej - wybuch supernowej, tworzenie się czarnych dziur i gwiazd neutronowych.

Myśleliście, że gdy gwiazda zacznie syntezować żelazo, zachodzą jakieś tajemnicze hokus-pokus-czary-mary, 'twoja stara to twój stary' procesy? Nie. Jest wtedy za ciężko, gwiazda mówi basta i wybucha gniewem. Gniewna supernowa wytwarza więcej energii, niż przez cały okres w dotychczasowym życiu ciała niebieskiego.


4. Smakowicie przygotowane danie główne - w sam raz dla chemików - anemików - duuuuużo żelaza. Fe! =)

Co to takiego, żelazne, długo toto powstawało, jak do tego doszło?

Doszłoby.

Żelazną powłokę mogą mieć np. gwiazdy neutronowe. Cała Gwiazda z Żelaza? Czysto hipotetycznie, tak. Ale - proces jej formowania to długo po śmierci termicznej... Wszechświata! Taka gwiazda hipotetyczna, zbudowana cała z żelaza, byłaby zatem absolutnie zimna, skoro prędzej nasz Kosmos zamarzłby =)

Cały proces formowania się Gwiazd Żelaznych sprowadza się zatem to dwóch prostych zależności: synteza do żelaza - reakcja termojądrowa i tunelowanie kwantowe; pierwiastki cięższe, o ile mogą się wytworzyć (właściwie - tylko po wybuchu supernowej, skupianie się masy w objętościach rozmiaru gwiazd) - rozpad, taki sam jak w naszych elektrowniach jądrowych, czyli reakcje rozszczepienia. 10^1500 lat.

Kluczowy jest czas. W zasadzie cała materia albo rozszczepia się od cięższych pierwiastków 'w dół' - do żelaza, albo syntezuje się - 'w górę', także do żelaza. Dlaczego akurat do żelaza? Bo jest ono najstabilniejszym pierwiastkiem, jeśli chodzi o połowiczny okres rozpadu. Czyli, tak jakby, samo z siebie żelazo rozpadnie się najpóźniej, w porównaniu do innych pierwiastków chemicznych.

5. Co by było, gdyby, czyli cała prawda o Gwiazdach Żelaznych.

Urocze te nasze metalowe gwiazdki. Nie dość, że najczęściej wszystko prędzej by pierdyknęło w supernowej, zanim ktokolwiek zdążyłby powiedzieć dwa razy 'żelazo' - im więcej tego pierwiastka w gwieździe, tym cięższa i tym szybciej dochodzi do kolapsu grawitacyjnego... to jeszcze - tyle czekania! Żeby zobaczyć kupę złomu?

Na koniec dodam, że to już ostatni temat o gwiazdach hipotetycznych. Najbardziej hipo- z hipotetycznych zostawiłem na koniec - Gwiazdy Żelazne najprawdopodobniej nigdy nie nie powstaną. Prędzej nam Wszechświat zamarznie, i to dosłownie.

Także - koniec gdybania, bierzemy się za naszą normę. Tak szczerze wyznam, że stęskniłem się za fizyką kwantową. Dlaczego szczerze? I dlaczego fizyka kwantowa to miałaby być dla nas normą? 

Ponieważ szczerość w naszym klubie - to norma =)

Lubię takie odchyłki od normy, a Wy? Podobał Wam się cykl hipotetyczny?

Ale już dłużej nie martwię. Potraktujmy Gwiazdy Hipotetyczne jako fluktuację... kwantową.

Czyli - wszystko zawarło się w fizyce kwantowej, naszym klubie. 

Łubu-dubu! =)


Aha, zapraszam na Patronite! To nie takie trudne założyć tam konto i wesprzeć klikanie w klawiaturę! :)

patronite/DiesPhys

Oraz na Facebook fanpage; więcej nas, jest ciaśniej ale weselej! ^_^

fanpage/DiesPhys

środa, 21 kwietnia 2021

#48 Rozpad Protonu, czyli Czy Materia Musi Umrzeć?

 



0. Wstęp. Dzień dobry. Jak zdrówko?

Zasypuję postami, ponieważ nie wiem, na jak długo starczy mi baterii (żyjemy przecież w Matrixie, a ja swoje baterie - z partyzanta - wykorzystuję na własny użytek ;)). Niedługo mnie odłączą, wrócę do życia, dlatego jakoś wybaczcie zalew, potop, mam nadzieję, że historia z XVII w. się w obecnym momencie nie powtarza.

Rozpad Protonu wymyśliłem podczas pisania poprzedniego posta, to znaczy nie ja wymyśliłem rozpad, ale za to ja piszę o nim. Dlatego, co nieco już wiecie, czy w ogóle warto to czytać. A skoro czytacie ten tekst, ten, który teraz piszę, uznaliście, że warto, dlatego - sami tego chcieliście, musicie już czytać. Bo Wam się Protony Porozpadają między uszami, i co będzie? Mi się już poluzowały, dlatego mogę dalej klikać to i owo.

Ponieważ trochę przynudzam, opowiem dowcip.

Ale uprzedzam, ten dowcip się je, bo to suchar. 

Heisenberg, Schrödinger i Ohm jadą samochodem. Zatrzymuje ich drogówka.  - Dzień dobry - mówi policjant. - Czy wiedzą panowie, jak szybko jechali? - Nie - odpowiada Heisenberg - Ale za to wiem dokładnie, gdzie jestem.  - Jechaliście 75 przy ograniczeniu do 50.  - No super! - woła Heisenberg - Zgubiłem się!  - Proszę otworzyć bagażnik.... Wiedzą panowie, że mają tam martwego kota? - Teraz już tak, gamoniu! - woła Schrödinger.  - Dobrze, pojadą panowie na komendę.  Ohm stawiał opór.

Boże, jaki ja jestem stary =)

1. Czy rozpad protonu jest możliwy? Możliwe, że jest.

Co ja mogę powiedzieć. O ile rozbicie samych atomów jest możliwe, za pomocą Tłuczka, naszego, Fizycznego i Laickiego, o tyle proton to już insza inszość. Nie zaobserwowano dotąd spontanicznego Rozpadu Protonu w Naturze, w żadnym z detektorów, a jest ich sporo, niektóre polują właśnie na owo tajemnicze zjawisko. I nic! Ile jest protonów w metrze sześciennym wody?

Tyle, ile lat mogłoby minąć, zanim jeden z nich by się rozpadł. 10^30! Kolosalna liczba, 10 i 30 zer.

Wiek Wszechświata w sekundach to 10^18, liczba atomów (nie protonów!) w całym Kosmosie to... 10^80. Trochę więcej, ale jeśli skupić się na czasie, porównanie z protonami powoduje lekki zawrót głowy.

Ok. Liczby liczbami, ale wiadomo, ważniejsze są pojęcia i cała otoczka.

Jak poluje się na Rozpad Protonu? Dlaczego to takie dziwne, że poszukuje się go jak igły w stogu siana? Czy jest możliwy? Czy jest możliwy? Noooo...

Oto wspaniała grafika!


Jest ich naprawdę dużo, jak na tym obrazku, nie mogłem się doliczyć... Ale za to - inaczej niż na zdjęciu - każdy proton, nie ważne, czy atomu wodoru czy prazeodymu, jest taki sam! Ta cecha jest wspólna dla cząstek, podobnie ma się rzecz z elektronami. To znaczy,, że na 10^80 protonów we Wszechświecie każdy jest identyczny, dosłownie.

Szuka się tegoż Rozpadu bardzo długo, a do eksperymentów używa się naprawdę dziwacznych instrumentów pomiarowych. Otóż w przypadku poszukiwania Rozpadu Protonów, jako przyrząd pomiarowy służy... zbiornik, a właściwie cysterna na wodę. Świetna sprawa, nalać wody do butelki, usiąść i czekać 10^xy lat, aż się woda rozpadnie =) Ten detektor nazywa się Super-Kamiokande i znajduje się w Japonii.

Jednak jeśli Rozpad Protonu stałby się faktem, potwierdziłaby się teoria o unifikacji sił fundamentalnych. To tzw. GUT - Gran Unification Theory, Teoria Wielkiej Unifikacji. W wielkim skrócie, hipotezyzuje się, że przed erą jonizacji a zaraz po Wielkim Wybuchu 3 z 4 sił fundamentalnych (elektromagnetyzm, grawitacja, silne i słabe oddziaływania jądrowe) były zespojone w jedną siłę.

3 z 4 - niestety grawitacja nadal poza podium. To znowu wskazuje, że jest ona lekko inna niż 3 (opisane za pomocą kwantowych teorii pola) pozostałe - to taka moja prywatna teoria, mam hopla na punkcie kwantowej grawitacji, ale dopuszczam możliwość, że być może grawitacja działa na specjalnych, innych prawach. Kiedyś, jak się bardziej wzruszę, opiszę co mi leży na sercu.

2. Wiek protonu... może się wahać. W zależności od stanu naszej wiedzy. A gdy proton się rozpadnie - będzie GUT! Sehr gutt!

W zależności od postępu prac nad GUT, szacowany wiek Rozpad Protonu to 1030 lat > 1030000 lat >... Spokojnie, dobrniemy do tego również.

Rozpadowywanie się protonu potwierdziłoby teorię o wielkiej unifikacji sił. Wielka unifikacja sił. Właściwie możliwa jest tylko w przypadku wielkich energii i olbrzymich temperatur. Siły, każda z osobna, mają swój unikalny 'rys' cząsteczkowy; tak jak różnego rodzaju klocki tworzące wspólnie, i tylko wspólnie pewien regularny kształt, ale tylko, gdy podsmażymy je w piekarniku. Dopiero odpowiednio przypieczone sprawiają wrażenie jednolitych. Niestety, wymagałoby (owo skupienie sił) olbrzymich energii, których nie jesteśmy w stanie osiągnąć nawet w najsilniejszych akceleratorach cząstek.

Ale, po kolei.


Kwarki to podstawowy budulec materii, czyli neutronów i protonów właśnie. Teorie Wielkiej Unifikacji zakładają, że gdy siły były scalone, kwarki były nierozróżnialne od leptonów (np. takich elektronów). W sposób spontaniczny mogły one przekształcać się w swoje alter ego leptonowe, kwark w elektron. Kiedy zachodzi sytuacja, że kwark spontanicznie przechodzi w elektron, proton od razu by się rozpierdniczył. To samo tyczy się neutronów - i na to właśnie polują nasi skośnoocy bracia w Super-Kamiokande.

Z tym GUTem to ciekawa sprawa. To rodzaj symetrii, jaka istniała w pierwszych chwilach istnienia Wszechświata. Jednak, teorie (bo jest kilka) GUT, mają siwe skronie i obawiają się panowie fizycy, że mogą nie być prawdziwe, skoro nawet tak potężne detektory nie mogą potwierdzić ich prawdziwości w postaci Rozpad Protonu.

Jednak są piękne w swojej matematycznej konstrukcji. Fizycy mają słabość do pięknych teorii, może to pochodna ideałów platońskich - Prawdy, Dobra i Piękna? Gdyby GUT był prawdziwy, a jest piękny, byłaby to dobra teoria =D

3. GUT w swoich założeniach oraz dalej walimy w protony młotkiem.

Te symetrie w początkach Wszechświata są swoistym kuriozum; na początku mogło być tak, że pomimo swoich różnic, każda z sił pasowała swoją konstrukcją matematyczną do pozostałych dwóch. Razem Tworzyły jedną Siłę, taką elektro-słabo-silną. Wyobrażacie sobie elektromagnetyzm, siłę jądrową słabą i silną jako jedną Siłę -  odpowiadającą za wiązania kwarków w protonach, fakt, że można coś zobaczyć oraz rozpad promieniotwórczy? Jak niesamowicie misterna musiałaby być, wiedzą dobrze panowie eksperci, którzy zaprojektowali GUT. Strach powiedzieć co by było, gdybyśmy zobaczyli dowody jej istnienia albo, co lepsze, zobaczyli, jak działa taka Siła. Już sam jej obraz musiałby zapierać dech w piersiach. Albo... Czy tak rozpadłby się proton? =D


Po ostygnięciu Wszechświata musiałoby dojść do spontanicznego złamania tak pięknej Symetrii. Jeśli uznać SuperSiłę jako wodę, taką samą w każdej cząsteczce, to lodem musiałoby być złamanie symetrii, ponieważ lód to już kryształy, które mają układ równomierny, ale rozróżnialny w odmiennych kierunkach.

Trochę komplikacji. Jeśli siła jest symetryczna, to samo musi dotyczyć kwantów jej pola.

Weźmy siłę jądrową silną, odpowiedzialną za wiązania kwarków. Jeśli byłaby ona symetryczna, kwarki w różnych 'kolorach' (a protony i neutrony są tworzone przez 3 rodzaje kwarków, o różnych 'kolorach', to tylko nazwa, tak naprawdę chodzi o ich ładunek) pozamieniane miejscami 1 z 2, 2 z 3 a 3 z 1 (powiedzmy, że tak wygląda symetria w sile jądrowej silnej), nie sprawiłby ów fakt różnicy, jeśli chodzi o budowę protonu. To samo tyczy się 5 z pozostałych 6 rodzajów kwarków. Tak działa symetria, zarówno w przypadku siły jądrowej silnej, jak i słabej, tylko w drugim przypadku mamy do czynienia z innym rodzajem oraz kolorem, czyli ładunkiem. Kombinacje kolorów i rodzajów kwarków dają nam całkiem spore możliwości kombinacji, jednak tylko wybrane z nich tworzą proton i neutron.

Wszystko, oczywiście, w obrębie równań tworzących podstawę do opisu matematycznego siły fundamentalnej, jaką rozpatrujemy.

4. Schodki.

GUT to nie jedna teoria, to kilka jej wersji. Cała żonglerka kwarkami polega na formowaniu jednej siły, szukania w niej symetrii układu kwarków, łączenia jej z drugą siłą, która została potraktowana podobnie jak pierwsza. Następnie szukanie symetrii w całości, w oparciu o nośniki siły. I tak trzy razy, szczęśliwie, czy nie, wbiliśmy 12 cząstek i mamy jedną siłę złożoną z trzech, odporną na manipulacje względem pewnych osi symetrii. A, do tego opisaną jednym, skomplikowanie groźnie pięknym wzorem siłę fundamentalną. Dodajmy ekstremalne temperatury, i - voila! Mamy przepis na kisiel w garnku każdego szanującego się fizyka =)

12 cząstek. Plus 12 wynikających, dodatkowych kuleczek kulających się gdzieś, na boku, jako naturalny efekt równań, potrzebnych do istnienia siły i jej nośników. A jest ich wszystkich 24, całe ZOO bizonów, mizionów, glutonów i skwarków!

Świetna sprawa - złamanie symetrii. 12 z domniemanych składowych siły scalonej istnieje do dziś w pierwotnej postaci, ale co z 12 pozostałymi? A to one mogłyby być odpowiedzialne za Rozpad Protonu.

Otóż, mogą istnieć, ale w postaci bardzo słabych cząstek, niewykrywalnych, ponieważ bardzo ciężkich, a co za tym idzie - LHC nie wybuliłoby się na rachunek za prąd.

Jako że Super-Kamiokande 'ocaliło' Rozpad Protonu i stwarza nadzieję na jego wykrycie, jest oczkiem w głowie nie tylko japońskich fizyków. Ocaliło nadzieję, jednak rozwaliło wiodącą teorię GUT, a, co za tym idzie, szanse na 1000 letni bądź 1000000 letni czas... Rozpad Protonu! Oczywiście, oczywiście, bo cóżby innego w temacie o... Rozpadzie Protonu? =) Obecnie manipuluje się symetriami w tę i we w tę, aby tylko nie stracić z oczu piękna matematycznej teorii, symetrii 'obrotu', dlatego teorie symetrii dla cząstek z Modelu Standardowego mnożą się jak króliki. Jedną z teorii próbującą upchnąć istniejące albo dodać kolejne cząstki, aby tylko teoria unifikacji i trzech sił w jednej mogła oślepić ich blaskiem swej chwały.



5. Schodki w dół, a raczej runięcie w dół z hukiem.

Hmmmm, GUT jest, eeee, tzn. dobrze jest! Mamy Jakieś teorie symetrii, nie mamy rozpadu protonu, wiemy jak przebiega, wiemy też, że fizycy to nie turpiści tylko śniący na jawie idealiści. To bardzo dobrze!

Ale gdyby tak skrócić ich cierpienia i powiedzieć, że np. jakaś teoria mogłaby być brzydka? Są brzydcy ludzie. Są też głupi. Ale czy są brzydcy i głupi? To już rzadkość. A fizycy teoretycy chcieliby ładnych i mądrych. Tak jak rzadko się zdarza ktoś mądry i ładny, brzydki i głupi, tak teorie mogą być GUT, ale sehr GUT... na takie luksusy może nie warto się porywać? 

Zawsze zastanawiała mnie koncepcja teorii fizycznych, a właściwie teoria teorii fizycznych =D Że musza być proste, bo Natura lubi prostotę. Albo, to umiłowanie do symetrii, piękna w matematyce, szukania czegoś, co jest i proste, i... piękne, i mądre, i w ogóle, super, super hiper! Czy takie rzeczy istnieją? A gdyby tak poszukać prostej, ale brzydkiej? Pięknej, ale skomplikowanej?

Może tak łatwiej byłoby dotrzeć do tej Prawdziwej =]





Aha, zapraszam na Patronite! To nie takie trudne założyć tam konto i wesprzeć klikanie w klawiaturę! :)

patronite/DiesPhys

Oraz na Facebook fanpage; więcej nas, jest ciaśniej ale weselej! ^_^

fanpage/DiesPhys

poniedziałek, 19 kwietnia 2021

#47 Kosmicznych Jaj Ciąg Dalszy, czyli Czarne Karły

 


0. Wstępnie - przynudzę Wam.

Czarne Karły.

Jak ja lubię tę nazwę. Znam Ludzi, którzy na samą nazwę padają ze śmiechu. Bo jak można nazwać gwiazdę o wielkości Jowisza karłem?

Karły to bardziej krasnoludki, skrzaty, może Pigmeje, w porywach. Ale nie gwiazdy, prawdaż? =]

Dlaczego Karły. I dlaczego czarne? Może po to, żeby ich nie było widać, bo Czarny Karzeł to naprawdę niezły kawał gwiazdy. I to nie jest żart-kawał, tylko wielka i ciężka jak jasna cholera, skupiona materia, wypalony olbrzym termojądrowy, który, na domiar złego, jest stary. Bardzo stary, lat ma rzędu 10^xy, czyli niewyobrażalnie dużo. Zaraz się dowiecie wielu ciekawostek, precyzyjniej określę ich miejsce w Kosmosie, tylko uważajcie na swoje teleskopy, bo Czarnych Karłów dostrzec niemal nie sposób. O ile w ogóle. Mission Control - Ready to Launch... =)

1. Czarne Karły nie istnieją... jeszcze.

Czarne Karły to hipotetycznie ostatnie stadium ewolucji dla wielu gwiazd, zależnie od wielkości. Nie emitują światła, są zimne, czarne i stare. Jeśliby dało się wykryć je obecnie, oznaczałoby to, że Wszechświat wcale nie ma 14 miliardów lat. Musiałby mieć... kwadryliony lat, bo tyle czasu musiałoby upłynąć, by uformował się Czarny Karzeł. 

Pierwszy powstałby się karzeł biały, pośrednie stadium wymierania, ponieważ biały wydziela ciepło. Ale nie jest to ciepło pochodzące z procesu termojądrowego, jaki znamy z wydajnego Słońca, na przykład, tylko po prostu swego rodzaju poświata cieplna. Kiedy biały karzeł całkowicie się wyziębiłby się, można by rzec, że jest gotowy na transformację w Czarnego, starszego kuzyna. Czarny Karzeł to tak jakby totalne zero energetyczne i świetlne. Jedyna jego własność, która mogłaby pomóc go wykryć, to olbrzymia masa i powstała z niej niecka grawitacyjna, czyli zakrzywiona przez masę czasoprzestrzeń.

Są totalnie hipotetyczne. Te Czarne Karły. Bo jesteśmy prawie całkowicie pewni, że Wszechświat ma te ~14 miliardów lat. A ile to kwadrylion? To astronomiczna liczba. Jeśli miliard to 10^9, kwadrylion zawiera się w obszarze 10^24. Niestety, aby wyobrazić sobie różnicę, potrzebowalibyśmy wizualizacji, bo nasze mózgi nie przywykły do myślenia w kategoriach logarytmicznych. 

To cecha ludzi w izolowanych plemionach, ale oni mieliby problem z matematyką takich liczb. Dzicz z Zachodu widzi zera po dziesiątce i myśli, hmmm, to prostu jakiś tam milion, w porywach miliard więcej. 10^9 i 10^24 różni fakt, że 10^24 równa się około... 10^9 * 10^* 10^9. Potęgi się sumują, otrzymalibyśmy liczbę 10^27, zbliżoną do 10^24. Pomyślcie sami: wiek Wszechświata * wiek Wszechświata * wiek Wszechświata... Pod koniec tematu udostępnię link do materiału, w którym poruszam temat liczb, w dość obrazowy sposób, łatwiejszy do opanowania lub uzyskania pojęcia o skali różnicy. Houston, mówiłem, że będą turbulencje... =]

Dlatego {powyższy akapit lepiej jeszcze raz przeczytać proszę} - Czarny Karzeł jest hipotetyczny. 

2. Ewolucja. I znowu ta synteza termojądrowa, robi się gorąco =)

Są jeszcze karły brązowe, ale kolor nieciekawy, dlatego nie interesujemy się nim. Ewolucja gwiazd, hmmm, zastanawiam się, czy warto brnąć w szczegóły, przecież można sobie znaleźć grafikę w Necie, np. wpisując 'www.czarnykarzeł.com'.

Niestety, po drodze do czarnego karła stoi parę przeszkód. Synteza termojądrowa to łączenie protonów i neutronów w dalsze, coraz to cięższe pierwiastki. Dwa jądra wodoru syntezują się w jedno jądro helu, to prosta chemia, dlatego ją także pominiemy. Przy okazji wydziela się energia, niewyobrażalnie duża {zgodnie z równaniem: E(nergia) =m(asa) * c^2 (prędkość światła)}, ale jądro gwiazdy jest coraz cięższe. Gdy synteza sprawia, że żelazo zostanie osiągnięte jako 56 w kolejności, naprzeciw wychodzi fizyka kwantowa. Jej prawa nie dopuszczają do syntezy jeszcze cięższych pierwiastków. Do owej reakcji - cięższych pierwiastków - potrzebna byłaby dodatkowa energia, czyli, właściwie, bilans energetyczny zostałby zachwiany. Elektrostatyka, czyli potrzebne ściśnięcie protonów, odpychających się przecież swoimi plusikami, także nie pozwoliłoby na wydajne syntezowanie cięższych pierwiastków. A, Zakaz Pauliego. On także nie służy dalszej syntezie, elektrony zajmują coraz to nowe powłoki, zapełniając wszystkie dostępne, 'niekolidujące' ze sobą stany kwantowe. Aż do żelaza, które ma największą energię wiązań... Dalsza synteza termojądrowa jest procesem stratnym energetycznie dla gwiazdy, dlatego zazwyczaj, gdy uformuje się żelazo, następuje kolaps grawitacyjny i wybuch supernowej.

Żelazo po prostu nie może być paliwem dla gwiazdy - jest za ciężkie. To coś w rodzaju trucizny, albo, jak w przypadku gwiazd neutronowych albo kwarkowych - 'dziwadełko', działa jak wirus, zamieniając w materię dziwną cały zapas neutronów. Pamiętacie? Temat #2 i #13! {[gwiazdy.neutronowe] / [gwiazdy.(kw)Arkowe].

Po drodze jeszcze jeden kłopot: rozpad protonu. Temat arcyciekawy, dlatego przy obecnej okazji obwieszczam - spotkamy się z protonem w osobnym temacie. Obiecuję, że włosy staną Wam dęba, bo mnie już palce świerzbią, młotek gotowy, aby rozbijać atomy w piwnicy, Tłukiem, Młotkiem, itp.

Dlatego - mamy już jedną informację, Czarne Karły miałyby jądro z żelaza.

Biały karzeł -> brązowy karzeł [fuuu] -> gwiazda żelazna [mdli mnie, czuję metaliczny posmak w ustach] -> Czarny Karzeł. Po drodze wszystko może jeszcze wybuchnąć w supernowej, w zależności od zawartości żelaza, masy gwiazdy, oraz czarności, tudzież karłowatości Czarnych Karzełków )o.0(. Zasada jest prosta - gwiazda wypala paliwo, w zależności od masy wybucha jako supernowa albo, w procesie tzw. degeneracji materii, przechodzi w stan coraz większej zawartości żelaza. Jeśli robi się 'gorąco' - gwiazda zapada się pod własnym ciężarem, i w zależności od masy, wybucha jako supernowa. Za dużo żelaza - bum, supernowa.

Jeszcze jeden fakt. Synteza termojądrowa może mieć swój modus operandi na bazie syntezy 'ściskania' - ścieśnianie atomów żelaza, w zależności od gęstości materii. 


3. Śmierć termiczna Wszechświata.

Przewiduje się, że końcowe stadium, w zależności od geometrii czasoprzestrzeni, bo jeszcze nie jesteśmy pewni, jaka jest, może wyglądać tak, że pozostaną tylko czarne dziury, pusta przestrzeń, oraz wypalone do resztki, do ostatniej reakcji termojądrowej, karły - czarne, lub gwiazdy żelazne. Jeśli Wszechświat ma przed sobą nieskończony czas, stanie się zimnym i całkowicie ciemnym miejscem. Nie chcę wchodzić w detale termodynamiki, entropii i geometrii czasoprzestrzeni w szczegółach, Boltzmann się powiesił (twórca termodynamiki), Einstein nie żyje (a może nie, jak Elvis?) - ja zamierzam jeszcze trochę z Wami 'poklikać', dlatego - może kiedy indziej =) 

Proszę mnie nie naciągać na temat o termodynamice, entropii itp. Mogę obiecać Magnetar, ale entropia, ech. Też się skuszę. Bo jest arcyciekawa. Tylko, że wymaga poruszenia pokrewnych tematów - Strzałki Czasu, Zasady Przyczynowo-Skutkowej... Wedle życzenia, czekam na Wasze propozycje =]

Zimno. Ciemno. Wszechświat nie żyje. Czarne dziury, Czarne Karły, próżnia. Całkowite rozproszenie energii i materii, czasoprzestrzeń rozciągnięta do granic możliwości, do pęknięcia podszewki Rzeczywistości, czyli struktury, o poznanie której walczy obecnie teoria zwana Pętlową Grawitacją Kwantową { [kwantowa.grawitacja] }. Fajnie. Ale to jutro, kochanieńcy, jutro.

4. Szybki przegląd zaległych tematów do powtórzenia /o.0\

W przypadku olbrzymiej masy i gęstości [duża masa gwiazdy = duża zawartość żelaza, albo reakcje termojądrowe na drodze tunelowania i wytwarzanie ciężkich pierwiastków], nawet białe karły eksplodowałyby w postaci supernowych. Nie chcecie wiedzieć, w jaki sposób by do tego doszło.

Ja wiem, ale nie powiem =). Dobra, lecimy dalej.

Jądro Czarnych Karłów składałoby się z węgla i tlenu, z dużą zawartością żelaza; rozmiar - około Ziemskiego Globu. Tylko o masie Słońca =) Potężna gęstość w środku, i mamy Gwiezdne Kuriozum.

Jeśli białe karły to swego rodzaju 'popiół', tlący się i żarzący, aż do wyczerpania całej energii cieplnej, to... Skąd ona pochodzi, ta energia cieplna, skoro gwiazda jest wymarła, jest swego rodzaju pośmiertną formą aktywnie termojądrowo gwiazdy? Otóż ciekawostką jest fakt, że nawet w białym karle może jeszcze zachodzić reakcja termojądrowa. Ale tylko na zasadzie... tunelowania kwantowego! {[tunelowanie.kwantowe]}.

Tunelowanie kwantowe to bardzo rzadkie zjawisko, jeśli brać pod uwagę spontanicznie jego zajście. To znaczy, że spontaniczne tunelowanie kwantowe wymaga bardzo długich interwałów czasowych. Fuzja zachodzi nawet przy temperaturze zera bezwzględnego! To właśnie kierunek ku Czarnym Karłom. 

5. Od zdziwienia ku przerażeniu...



Jak długo musiałaby gwiazda wypalać swoje paliwo, aby osiągnąć stan Czarnego Karła, który wybuchłby w supernowej?

10^1100 lat.

Hipoteza ryzykowna, ale - niesłychanie działająca na wyobraźnię, tak mało prawdopodobna, że aż prawie niemożliwa, ale umysły... mamy nadal otwarte, bo na tak totalnie ekstremalne hipotezy może zareagować tylko logiczny i otwarty rozum, zareagować w sposób... dopuszczający ją do wiadomości =] Aczkolwiek to Gwiazdy, jakie wyobrazić sobie można tylko nie będąc ignorantem. A dopuścić możliwość ich istnienia - oto wyzwanie dla Umysłu.

Taką możliwość warto sobie uzmysłowić, jednak ową sytuację przewiduje się jedynie dla 1% obecnie istniejących gwiazd. 

I co Wy na to? Na to, że jeśli Czarne Karły wybuchłyby w postaci supernowych, byłoby to prawdopodobnie ostatnie zjawisko, jakie zaszłoby w naszym Wszechświecie...

Światło nie dochodziłoby od jednego Czarnego Karła do drugiego, dlatego nic nie byłoby widać. Wydaje się, że nawet czarne dziury po prostu by... wyparowały.

5. Czas kończyć - to Czas Końca i Koniec Czasu.

Na końcu czas na zadumę, 10^24, 10^1100 lat? Kto to wie, jak to długo, znacie pojęcie googol lat? To już wiecie, skąd wzięła się nazwa Google. Zapraszam do wyszukiwarek, żeby zapoznać się z liczbami, ta końcówka została sponsorowana przez literkę 'G' jak Liczba Grahama. Proszę ją sprawdzić, a zorientujecie się, że faktycznie jesteśmy Laikami, i to w porywach =)

P.S. A oto obiecana mózgo-rąbanka -> { 52! }.







Aha, zapraszam na Patronite! To nie takie trudne założyć tam konto i wesprzeć klikanie w klawiaturę! :)

patronite/DiesPhys

Oraz na Facebook fanpage; więcej nas, jest ciaśniej ale weselej! ^_^

fanpage/DiesPhys