czwartek, 26 stycznia 2023

#70.3 Kwantowy Mecz i Trzecia Połowa, czyli Dogrywka



0. Wstęp.

Witacie, witajcie. Mam dla Was kolejną niespodziankę, otóż przed nami trzecia już część tekstu o interpretacji mechaniki kwantowej mającej znamiona 'res potentia' - rzeczy potencjalnej. Nie wiem, czy dobrze Wam się to czyta, poproszę o jakieś komentarze, może wypracowania, albo, bądźmy śmiali - recenzję mego artykułu. A poważniej, myślę, że temat trochę przydługi, ale spodobał mi się na początku, dlatego postanowiłem uraczyć Was szczyptą filozofii. Ramy filozoficzne, tudzież interpretacje fizyki kwantowej są o tyle ważne, gdyż stanowią szkielet, albo inaczej : nakładkę na mechanikę kwantową, z instrukcją obsługi tejże. Wydaje mi się, że dosyć już Wam naściemniałem, od następnego odcinka jedziemy z fizyką, filozoficzne nakładki zostawię na lepszy raz. Tymczasem, jak to mówią - Żarty Się Skończyły...

1. Podsumowanie...

'Res potentia' wnosi wiele do debaty kwantowej. A nawet, śmiem sądzić, w pewnym stopniu do naukowej misji zrozumienia rzeczywistości. Dlaczego aż tak? Otóż wydaje mi się, że jeśli interpretacja pozwala wyjaśnić splątanie kwantowe w sposób niemal bezkonfliktowy, trzeba mieć na uwadze potencjalną jej słuszność. Niestety, debaty filozoficzne w mechanice kwantowej potrafią nieraz skomplikować sprawę. Czy tak jest w niniejszym przypadku? Nie ważne, czy interpretacja ta stanie się jedyną słuszną czy nie, i czy wygra kwantowe zawody. Daje ona głos faktowi, że może rzeczywistość nie jest tylko tym, czym wydaje się, że jest. Znowuż, odnajdujemy w historii zmagań z mechaniką kwantową wiele przypadków, które bazowały na sentymencie i chęci poworotu do newtońskiego determinizmu. Przychodzi mi tu na myśl pewne określenie mcheaniki kwantowej - nikt nie rozumie jak, ale ważne, że działa. Chciałoby się, oczywiście, móc z niezachwianą pewnością powiedzieć, że skutek i przyczyna są mechaniczne i przewidywalne, oraz że po kolejnym tyknięciu zegara nastąpi kolejne. Ale,  po odkryciu teorii kwantów, i zobaczeniu, że coś, co jest sprzeczne z doświadczeniem dnia codziennego może dawać prawidłowe rezultaty, nic już nie będzie takie, jak dawniej.

Bo Wszechświat niekoniecznie musi spełniać warunki newtońskiej nostalgii. Ale jednak, naukowcy często zakładają, że jedynym prawdziwym i realnym obiektem bądź zdarzeniem może być coś, co jest dostępne niemal natychmiastowo ich zmysłom. Że taką cechę mają zjawiska naturalne - można je od razu namacalnie odebrać, tudzież poczuć. Bo czyż na co dzień nie stykamy się ze zjawiskami, które poddane są tylko jednemu kryterium - czy coś jest dostępne natychmiastowo naszej percepcji, a to, i tylko to, jest prawdziwe? Powtarzam, może definicja rzeczywistości jest zbyt zacieśniona? Fizyka kwantowa wskazuje na głębsze podłoże niż zwykły determinizm i zwykła realność. Istotnie, wchodzi ona pod rzeczywistość zjawisk. Słowo 'ontologia' wskazuje na coś więcej niż tylko wydarzenia i obiekty w czasoprzestrzeni.

To tak jakby uzasadniać istnienie duchów. Tylko, że coś, co dziś nazywamy duchem, za ileś tam lat może okazać się, po wielokrotnych badaniach, czymś realnym. Czy może rzeczywistość jest źle nazwana, a nie 'res potentia'? Innymi słowy, żeby 'res potentia' stało się realna, należałoby rozszerzyć pojęcie rzeczywistości. Ruch planet na niebie zadziwiał starożytnych. Uważali, że planety są w niebie, krążą po eliptycznych kryształowych sferach. Dopiero rozszerzenie tego, co nazywano światem realnym, czyli uzmysłowienie sobie, że niebo to też rzeczywistość, pozwoliło na wyjaśnienie, jak ich ruch jest możliwy. Rozszerzenie granic rzeczywistości pozwoliło na naturalne wyjaśnienie tych ruchów.

Jednakowo, ograniczając rzeczywistość do wydarzeń w czasoprzestrzeni może okazać się ograniczeniem nieba do obracających się kryształowych sfer. Czasoprzestrzeń w swojej istocie, jak przekonanych jest wielu fizyków, nie jest podstawowym elementem rzeczywistości, a jedynie strukturą, która wyłania się z procesów bardziej fundamentalnych. Ponieważ te procesy wydają się kwantowe w swojej naturze, jest sens podejrzewać, że do wyjaśnienia fizyki kwantowej potrzeba czegoś więcej, niż coś, co jest ograniczone do czasoprzestrzeni.

Oczywiście, trudno sobie wyobrazić, że rzeczywistość to coś więcej niż czasoprzestrzeń, ponieważ owo wyjaśnienie przeczyłoby naszemu codziennemu doświadczeniu. Kastner zaś cytuje zmarłego filozofa Ernana McMullina, który wskazywał, że wyobrażalność nie może być testem ontologii. Innymi słowy - rzeczywiste nie może być tylko to, co jesteśmy sobie w stanie wyobrazić. Nauka stara się odkrywać struktury prawdziwego świata. Jest bezpodstawnym (pisze McMullin), aby wymagać, by te struktury były wyobrażalne w kategoriach, może w innej skali, ale jednak wziętych z doświadczenia codziennego. Cóż, rzeczy niewyobrażalne mogą czasem stać się rzeczami prawdziwymi.

Aha, zapraszam na Patronite! To nie takie trudne założyć tam konto i wesprzeć klikanie w klawiaturę! :)

patronite/DiesPhys

Oraz na Facebook fanpage; więcej nas, jest ciaśniej ale weselej! ^_^

fanpage/DiesPhys

Zapomniałem! Teleportowaliśmy się do XXI wieku - mamy nawet podcast:

*Amazon Podcasts - https://adbl.co/3CS9K8F

*Spotify - https://spoti.fi/3wddoXg

*Google Podcasts - https://bit.ly/3Xfcvcv


wtorek, 17 stycznia 2023

#70.2 - Druga Połowa Kwantowego Meczu!, czyli Heisenberg i Arystoteles w Odwrocie



0. Wstęp.

Będzie krótko (to nie z lenistwa) - jedziemy z koksem. Trudne jest to, co opisuję, bo słowa są trudne, można się pogubić, ale mamy przecież podcast i blog! Kto nie bardzo da radę z podcastem, zawsze może poratować się testem z bloga. Kto zaś nie bardzo rozumie jak piszę, ten niech się lepiej postara zrozumieć, jak mówię. Bo będzie pała z kartkówki! I lepiej przeczytać Pierwszą Połowę, zanim zabierzesz się do drugiej!:)

1. Prawdopodobieństwa, możności, realności, prawdziwości - prawdziwy i realny filozoficzny zamęt.

W swojej pracy, zatytułowanej "Biorąc na poważnie pojęcie potencjalności Heisenberga", Kastner i jego współpracownicy rozważali pomysł z Połowy Pierwszej na samym końcu, o 'Filozofii i Fizyce' Heisenberga (i co? mówiłem: przeczytać pierwszą połowę. Już się gubicie) - rysując podobieństwo do filozofii Kartezjusza. To ten od 'myślę, więc jestem'. Kartezjusz w XVII wieku zaproponował jednoznaczne rozdzielenie między substancją (czyli składnikiem) materialną a mentalną. Przedmioty materialne, inaczej 'res extensa', istnieją niezależnie od świata duchowego - 'res cogitans'. Z maluteńkim wyjątkiem: gruczołu zwanego szyszynką. Inaczej mówiąc jadającej się szynki, szy...szy..szynki. W tejże szynce świat duchowy mógł wpłynąć na świat materialny. Nowożytna nauka, jak wiadomo, odrzuciła świat duchowy: świat materialny to wszystko, co jest składnikiem zupy zwanej rzeczywistością. Bo przecież aktywność umysłowa to nic innego, jak złożoność procesów materialnych, takich jak impulsy elektryczne i reakcje biochemiczne. Czy to prawda? Nie wiem, zapytajcie na stronach o fizyce z większą ilością lajków, więcej lajków - więcej mądrości ;)

Kastner i jego współpracownicy także odrzucają kartezjańskie 'res cogitans'. Nic dziwnego, po co komu seanse spirytystyczne (seanse, na których w centrum stoi spirytus). Ale uważają oni, że rzeczywistość nie powinna zostać ograniczona do 'res extensa', powinna być raczej uzupełnioną przez rzecz potencjalną - 'res potentia'. Nie chodzi tu o potencję :) 'Res potentia' to przede wszystkim kwantowa rzecz potencjalna, a nie pojęcie zawierające w sobie coś więcej niż stara lista kwantowych prawdopodobieństw. Kwantowa potencjalność może być ilościowo zdefiniowana. Pomiar kwantowy zawsze daje wynik w postaci prawdopodobieństwa, które go opisuje. W skali makro, tam, gdzie nie sięgają już łapska kwantowego świata, prawdopodobieństwa mogą zostać wymyślone, mogąc stać się faktem lub nie. Przypomniał mi się kawał o bardzo mądrym psie: 'Słuchaj, mój pies jest bardzo mądry. Kiedy mu mówię - idziesz, czy nie? - To on idzie albo nie'.


2. Kwantowy potencjał, potencja kwantów, kwantowy obiad - coś rzeczywistego?

Jeśli kwantowy potencjał jest w pewnym sensie realny (definicja realności: uderzę Cię tym młotkiem w głowę; jeśli zaboli, młotek jest realny), wtedy dziwność mechaniki kwantowej od razu staje się jasna i wytłumaczalna. Wystarczy tylko zdać sobie sprawę, że zmiany w faktycznych przedmiotach i zdarzeniach resetują listę rzeczy i wydarzeń potencjalnych.

Wyobraź sobie, że umówiłeś się na obiad w następny wtorek do restauracji 'Szalony Kapelusznik'. Hmmm, obiad, taaaa, jasne. W Szalonym Kapeluszniku jest trunków bez liku. Likru. Tzn., likieru :) 

W 'Szalonym Kapeluszniku' nie wolno Ci pić, bo zarazisz się szalonością. Jesz. Obiad. Jednakże w poniedziałek tornado wysyła 'Szalonego Kapelusznika' z powrotem do Krainy Czarów. Spotkanie w restauracji nie jest już możliwe, nie jest już rzeczą potencjalną, 'res potentia'. Niemożliwe jest, aby obiad stał się faktem i doszedł do skutku, a mówiłem, nie pić tylko jeść! Tyle już wlało się w tym Szalonym Kapeluszniku, że obiad na drugi dzień jest niemożliwy, leczymy kaca. No, nie całkiem tak to przedstawia Kastner i współpracownicy, to moje, autorskie dopisanko. Dobrze, już. Innymi słowy, pomimo, iż sama faktyczność nie ma wpływu i nie może zmienić odległej faktyczności - może jednak zmienić odległy... potencjał. Moglibyśmy znajdować się tysiąc kilometrów stamtąd, ale tornado zmieniło nasze prawdopodobieństwo co do miejsc, w których moglibyśmy zjeść obiad.

3. Reset urządzenia zwanego mózgiem i możemy zagłębić się w konkretne przykłady kwantowych dziwności. Lub nie.

Powyższy przykład pokazuje, jak lista potencjalnych wydarzeń lub obiektów może zmienić się bez upiornego działania na odległość. Nawet Einstein nie wierzył w splątanie kwantowe, a tu - proszę, kolejna kwantowa dziwność rozwikłana.

Pomiary na splątanych cząstkach, takich jak dwa fotony, wydają się zaskakujące i niezgodne z codzienną intuicją. Co innego intuicja świata kwantów, która jest fajniejsza, sami zdecydujcie :) Można ustawić doświadczenie tak, aby przed pomiarem jeden foton obracał się zgodnie z ruchem wskazówek zegara, a drugi odwrotnie. Kiedy jednak już dokonamy pomiaru (wyszło na zgodność z ruchem wskazówek zegara), wiadomo, że drugi foton będzie obracał się przeciwnie, niezależnie jak daleko znajdują się od siebie cząstki! Ukryty sygnał ponadświetlny? Nie sądzę. Dzieje się tak, ponieważ ruch odwrotny do wskazówek zegara nie znajduje się już na liście potencjalności dla drugiego fotonu. Tak wytłumaczyliby to Einsteinowi Kastner i współpracownicy, zgodnie ze swoją teorią potencjalności. Rozwiązanie zagadki splątania kwantowego! Filozoficzne. Łeee, powiedziałby Enstein. 'Faktyczność' (pierwszy pomiar) zmienia listę potencjalnych wydarzeń, które nadal znajdują się we Wszechświecie. Potencjalność obejmuje listę wydarzeń, które mogą stać się faktycznymi. Jako że 'potencjalnie' drugi foton nie może już poruszać się zgodnie z ruchem wskazówek zegara - pozostaje mu poruszać się odwrotnie. Dlaczego? Nie ma już potencjalnych ruchów zgodnych z zegarem, wykluczyła to faktyczność w pierwszym pomiarze, dlatego faktyczne może stać się już tylko poruszanie się odwrotne.

Ufff, zegar, wskazówki, spiny, fotony, odwrotne, tudzież zgodne... Faktycznie, a nie potencjalnie mamy już nieźle namieszane w głowach.


4. Inny przykład rozwiązań kwantowych zagadek poprzez teorię potencjalności.

Podobne argumenty stosują się innych kwantowych zagadek. Obserwacja 'czystego' kwantowego stanu, zawierającego wiele prawdopodobieństw, zmienia jedną z możliwości w faktyczną. Bez potrzeby zaistnienia związku przyczynowo skutkowego, wydarzenie faktyczne wymusza zmianę na liście przyszłych prawdopodobieństw! Czyli - 'res extensa' wpływa na listę 'res potentia, przeczytajcie jeszcze raz uważnie punkt 2., bo nie będę powtarzał! :)

'W zasadzie pozwalamy, aby rzeczywiste wydarzenia mogły natychmiastowo i bez związku przyczynowo skutkowego (jak w splątaniu kwantowym, ale już bez kwantowych dziwności) wpłynęły na to, co następnie może stać się wydarzeniem rzeczywistym. I tak dalej...', pisze Kastner. Tym razem bez współpracowników.

Mówią także (tym razem już ze współpracownikami), że pomiar to prostu prawdziwy proces fizyczny, który przetwarza kwantową potencjalność w elementy 'res extensa' - rzeczywiste, faktyczne. Czas i przestrzeń, lub sama czasoprzestrzeń jest czymś, co jedynie wyłania się z kwantowego podłoża. Innymi słowy, to analogicznie jak w przypadku, gdy prawdziwe obiekty krystalizują się z bardziej płynnej 'domeny możliwości'. Dlatego czasoprzestrzeń nie jest wszystkim, co istnieje w naszej rzeczywistości!

Aha, zapraszam na Patronite! To nie takie trudne założyć tam konto i wesprzeć klikanie w klawiaturę! :)

patronite/DiesPhys

Oraz na Facebook fanpage; więcej nas, jest ciaśniej ale weselej! ^_^

fanpage/DiesPhys

Zapomniałem! Teleportowaliśmy się do XXI wieku - mamy nawet podcast:

*Amazon Podcasts - https://adbl.co/3CS9K8F

*Spotify - https://spoti.fi/3wddoXg

*Google Podcasts - https://bit.ly/3Xfcvcv


sobota, 7 stycznia 2023

#70.1 - Pierwsza Połowa Meczu, czyli Arystoteles vs. Heisenberg w Natarciu!

 


0. Wstęp.

Dzień dobry, jak to mówią najstarsi górale. Piękne lato tej zimy, mam nadzieję że nikomu nie zabraknie węgla, tudzież śmieci do palenia w kominku i zanieczyszczania planety. Jakby nie patrzeć, planeta to nasz wróg. Musimy się jakoś bronić. W czasopiśmie z dawnych czasów przeczytałem teorię, która zapadła mi w pamięć i o dziwo, nie przestała być aktualna. Otóż teza ta głosiła, że wirusy (bo o nich był artykuł) to tzw. układ odpornościowy planety Ziemia. Coś mądrego w potoku głupoty, nie ukrywam, także w moim wykonaniu, bo jak tu nie być głupim kiedy ściga cię stado baranów z mieczem świetlnym? O ten układ opornościowy chodzi: Ziemia, gdy jest zagrożona, wypuszcza w obieg wirusy, aby bronić się przed człowiekiem. I nie obchodzi mnie kto zaczął! Bo zaczął człowiek, planeta się mści, człowiek umiera i w ten oto sposób Ziemia jest naszym wrogiem. Mówię, nie obchodzi mnie kto zaczął, człowiek według mnie jest tylko gościem w tym świecie. Oczywiście koncepcja z przymrużeniem oka i pod rozwagę, ba, nawet zadumę. Ale dziś mamy filozoficzny temat dlatego i ja pozwoliłem sobie na lekko nierzeczywisty schemat postępowania martwej przecież części nieożywionej naszej przyrody. Bo gdyby nie przymrużenie oka, to przecież już tylko krok od stwierdzenia, że Ziemia jest płaska. A inne planety? Nie ma innych planet. Basta. Zapraszam do przeczytania moich wypocin, mam nadzieję, że wasze mózgi też lekko się spocą. Nie obchodzi mnie kto... 


1. Kwantowe zagadki rozwiązują się - po wprowadzeniu jakże sprytnej sztuczki.

Otóż okazuje się, że wydarzenia w czasoprzestrzeni oraz obiekty, które znajdują się w niej to nie wszystko, co istnieje. Tak dowodzą najświeższe, zebrane o poranku w Iranie z łąkową rosą badania. Lubię Monty Pythona. I pączki. Stąd głupawy żart.

Fizyk Werner Heisenberg wierzył, że mechanika kwantowa zakłada istnienie koncepcji rzeczywistości zgoła innej niż klasyczna. Jego pomysł przypominał coś na kształt "potencjalności", wprowadzonej już przez Arystotelesa. Arystoteles i fizyka kwantowa? Smacznego, podano do stołu!

Nowe badania wskazują, że zagadki mechaniki kwantowej mogą zostać rozwiązane poprzez wprowadzenie "potencjalnych" elementów rzeczywistości, tworząc kompletny obraz przyrody.

Kiedy się tak człowiek zastanowi, nie powinno tegoż Laika (Laik też człowiek) dziwić, że istnieje więcej niż jedna możliwość wyjaśnienia mechaniki kwantowej. Matematyka! Nowożytna królowa nauk. W świecie kwantów wielokrotnie jej logika prowadzi wprowadzenia różnorodnych możliwości jeśli chodzi o wyniki pomiarów. Nie powinien więc Tłu... Laik oczekiwać (jakby co, to ja tu jestem Tłukiem!), że fizyk ma się trzymać jednego wyjaśnienia co do tego, co oznacza matematyka tychże kwantów. Jednym słowem, matma nas uczy, że czasem istnieje więcej niż jedno rozwiązanie. W zasadzie wydaje się, że badacze proponują więcej interpretacji tejże matematycznych zawiłości niż ziaren piasku w klepsydrze. Czas? Acha, która godzina, streszczam się, bo już widzę wasz wzrok latający to tu to tam, od tekstu na poświąteczne resztki pyszności. Ja też coś jem, ale nie powiem co, bo zostałbym rozszyfrowany. Podpowiedź - lubię pączki.

Wydawać by się mogło, że świat potrzebuje większej ilości interpretacji mechaniki kwantowej tak samo, jak potrzeba nam więcej huraganów kategorii 5. Ale dopóki powstanie interpretacja, która nasyci wszystkich, dopóty będą powstawać nowe. Niedawno światło dzienne ujrzała jedna z nich. Zamieszczona została w "arXiv" czyli miejscu, gdzie wynurzają się potencjalne publikacje, podążające drogą w kierunku czegoś, co może stać się kiedyś rzeczywista publikacją.

Powyższy konstrukt to mniej więcej kanwa całkiem nowej interpretacji mechaniki kwantowej. W najnowszej publikacji trzech naukowców wiedzie spór na temat, czy zamieszczanie na liście elementów "możliwych" na kartce rzeczywistości czyli realnych rzeczy mogłoby pozwolić uniknąć sprzecznych z intuicją zagadek, które niesie mechanika kwantowa. Innymi słowy, czy to, że uznajemy możliwe za realne może pomóc rozwikłać mechanikę kwantową. Być może to stanowi nową filozoficzną ramę, tak w wielkim skrócie, pozwalającą myśleć w sposób jaśniejszy o kwantowych zawiłościach.

Podstawową tezą jest stwierdzenie, że powszechne pojęcie rzeczywistości jest zbyt ograniczone... 

Poprzez rozszerzenie definicji rzeczywistości znikają kwantowe tajemnice. W szczególności to, co rzeczywiste nie powinno ograniczać się jedynie do zdarzeń lub obiektów faktycznych - odnosi się ów pomysł do obiektów i zdarzeń w czasoprzestrzeni. Einstein atakuje! Ale Heisenberg podaje kwantową kulkę rozmiarów piłki do Arystotelesa, czyli cofa podanie w czasie i mamy bramkę. Co z tego, że samobójczą. Gol to gol.

Innymi słowy, rzeczywistość powinna oznaczać także pewne możliwości, lub potencjalne rzeczywistości, które jeszcze nie stały się faktycznymi. Te potencjalne rzeczywistości nie istnieją w czasoprzestrzeni, jednakże są ontologicznymi, czyli rzeczywistymi składnikami istnienia. "Ten nowy ontologiczny obraz wymaga, abyśmy rozszerzyli pojęcie tego, co jest realne, aby uwzględnić poza czasoprzestrzenną domenę prawdopodobieństwa kwantowego." - piszą Ruth Kastner, Stuart Kaufmann i Michael Epperson. Czy to nie jest to naginanie rzeczywistości do teorii? Nie wypowiem się, ale liczę na ciekawą dyskusję. Może. Małą. Trochę. Jedną.



2. Bardziej konkretnie proszę! O nie, filozofia!!!!

Uważanie rzeczy potencjalnych za rzeczywiste - to nie całkiem nowy pomysł. Idea ta była obecna i nawet miała się całkiem dobrze, bo była centralnym aspektem filozofii arystotelesowskiej, 24 wieki temu. Szyszka może potencjalnie stać się drzewem; drzewo może stać się w przyszłości drewnianym stołem. Albo zapałką. Jedna zapałka z jednego drzewa, to ci dopiero. Ale drążymy dalej.

Nawet zastosowania owego pomysłu w fizyce kwantowej także nie jest nowy. Werner Heisenberg, pionier fizyki kwantowej, był znany z wprowadzenia swojej zasady nieoznaczoności. Rozważał on także swoją matematykę dotyczącą teorii kwantowej aby opisać potencjalne wyniki pomiarów, z których jeden stawał się faktycznie tym włąsciwym. Tysiące zapałek, szukamy tej jedynej i voila! Jedna zapałka z jednego drzewa, cała reszta idzie jak krew w piach. 

Kwantowe pojęcie fali prawdopodobieństwa, opisujące możliwe wyniki zaistnienia różnych rezultatów pomiaru... To nic innego jak ilościowa wersja arystotelesowskiego potencjału. Tak pisał Heisenberg w 1958 roku w znanej ze wszech miar książce pt. "Fizyka i Filozofia". Wprowadziła ona coś stojącego w połowie drogi między pojęciem wydarzenia a faktycznym wydarzeniem - dziwny rodzaj rzeczywistości fizycznej, która stoi pomiędzy możliwością a rzeczywistością.

I to tyle na dziś, resztę artykułu będziecie mogli wessać w Laiczne czaszki już niedługo. Dziękuję za uwagę, oddaję głos do studia.

środa, 4 stycznia 2023

#69 Nie Schroedingera Kot, ale też kwantowomechaniczny, czyli Koty z Cheshire w Fizyce

 



0. Wstęp. 

Wstępnie witam Was. Powinienem powitać Was także później, bo taki mamy dziś temat: oddzielenie właściwości cząstki od niej samej. Dlatego wpierw przywitam się słownie, a później paszczą, czyli uśmiechem. Kojarzycie coś? Kto tak się zachowywał, no kto? Ani chybi będę musiał zdobyć się na przypomnienie, bo, szczerze mówiąc, jako po Laikach niewiele się po Was spodziewam. Co najwyżej, gdy przelatuje mucha, na powiedzenie: "o, mucha...". Zamiast podać prędkość muchy, współczynnik oporu powietrza, częstotliwość dźwięku wydawanego przez skrzydełka oraz prędkość ich poruszania się, tylko zwykłe "o, mucha". Kurde, co ja z Wami mam.

Niniejszym, kiedy już zrównałem Was z ziemią i jednocześnie dodałem sobie punktów ego oraz wylałem swoje frustracje, możemy przejść do meritum, czyli do tematu. Jak to możliwe, że cząstki rozdzielają się od swoich nieodłącznych właściwości, takich jak np. spin? To tak jakby powiedzieć, że kot jest po lewej, a jego uśmiech po prawej. Teraz pewnie część z Was, która posiada koty, obruszy się na mnie niemożliwie. "To oczywiste panie starszy, po prostu koty się nie uśmiechają". To ja się Was pytam: co tu robi uśmiech, odseparowany od kota? Okej, już dłużej nie trzymam w niepewności, poza tym pewnie prawie wszyscy już zgadli: chodzi o Kota z Cheshire ze słynnej książki Lewisa Carrolla pt. "Alicja w Krainie Czarów". Swoją drogą, tytuł powinien brzmieć "Alicja w Krainie Dziwów", bo Wonderland to nie Kraina Czarów (musiałaby nazywać się Magicland) tylko Dziwów. Z angielska, ha! Widzieliście jaki naczelny tłuk jest bystry? Dlatego możecie mi spokojnie zaufać i podążyć za mną do Krainy... Kwantów :)

1. Kraina Dziwów, Kraina Czarów, Kraina Kwantów.

Mechanika kwantowa osiągnęła poziom "dziwności" równy temu z książki L. Carrolla pt. "Alicja w Krainie Czarów". Mam na myśli fakt, że naszą realną Krainą Czarów, równoległą do fikcji z krainy książki, może być Świat Kwantów. Dziś zaprezentuję pewne ciekawe doświadczenie, które pomaga nieco zrozumieć świat kwantowy, a właściwie stać się coraz bardziej świadomym, iż jest on co najmniej tak dziwny jak Kot z Cheshire. Ale naprawdę! Mamy tu historię o cząstce, która zgubiła swoją właściwość, to tak jakby powiedzieć o człowieku: "Gdzieś ty zgubił głowę?" Często mi się to zdarza, nie gubienie, tylko to, że tak do mnie mówią.

Napisać Wam eksperyment śledzący cząstki subatomowe, które w swej drodze podróżowania rozwidlają się na dwie gałęzi? Proszę bardzo. Ale od razu mówię: nie będzie łatwo.

Doświadczenie to wydaje się odsłaniać fakt, że cząstki mogą poruszać się w jedną stronę, podczas gdy ich wewnętrzne i nieodłączne właściwości - spiny - lecą drugim torem. Pomimo iż wynik koliduje z klasyczną intuicją, potwierdza przewidywania sprzed 10 lat. Zjawisko owo nazywa się Kwantowym Kotem z Cheshire, nazwie nadanej po kotce Alicji. Psotny uśmiech miauczyka niewytłumaczalnie pozostaje w powietrzu po tym, jak jego ciało zniknęło.

"Można oddzielić właściwie każdą właściwość cząstki od niej samej" - pisze Jeff Tollaksen, współautor badania nad cząsteczkowymi Kotami z Cheshire ("Nature Communications" 29.07). Podczas gdy wyniki eksperymentu wymykają się obecnie wyjaśnieniu, mogą wytyczyć drogę do lepszego zrozumienia Świata Kwantów jak również do pomiaru najbardziej wrażliwych i subtelnych właściwości cząstek.

Każdy fizyk starający się wyjaśnić zagadnienia mechaniki kwantowej musi zmierzyć się z superpozycją, zjawiskiem, w którym neutron lub inna cząstka obiera wiele ścieżek ruchu jednocześnie, z pewnym określonym prawdopodobieństwem wyłonienia się i zaistnienia wzdłuż każdej ścieżki w danym momencie. Fizycy mogą użyć przyrządów pomiarowych, aby zlokalizować neutron, ale sam akt pomiaru niszczy stan superpozycji - neutron znajduje się teraz na jednej ze ścieżek i nie ma sposobu aby dowiedzieć się, jak poruszałby się, gdyby nie został naruszony.



2. Zakasać rękawy i do roboty! Spiny dodatnie na prawo, ujemne na lewo.

W roku 1988 fizyk Yakir Aharonov, obecnie pracujący na Uniwersytecie Chapmana oraz Uniwersytecie Tel Avivu w Izraelu, wraz z zespołem współpracowników próbowali skonstruować, albo inaczej mówiąc, zaprojektować doświadczenie, który pozwalałby na zajrzenie za kurtynę superpozycji.

Zaproponowali wystrzelenie cząstek w kierunku detektora, umieszczając jednak dodatkowy instrument pomiarowy wzdłuż ścieżki ruchu cząstki. Ten instrument badawczy dokonałby tzw. pomiaru słabego - bardzo ogólnego, ledwo zakłócającego cząstkę.

Pomiar słaby mógłby zostać dokonany przez przyrząd, który wystawiłby cząstkę na efekty subtelne, takie jak np. słabe pole magnetyczne. Pojedynczy pomiar słaby jednej cząstki jest bezużyteczny, ponieważ jest nieprecyzyjny. Ale przez powtórzenie zmierzenia tysięcy lub milionów cząstek fizycy dowiedzieliby się czegoś o nich, na podstawie wyciagnięcia średniej z badań.

Ową technikę zastosował fizyk kwantowy Yuji Hasegawa oraz jego zespół z Politechniki Wiedeńskiej po to, aby przyłapać kwantowego Kota z Cheshire na gorącym uczynku - inaczej mówiąc, by oddzielić cząstkę od jej właściwości. Hipotezę takiego zachowania np. neutronów wprowadzili Aharonov i Tollaksen w roku 2001.

Jak toto się miało do rzeczywistości? Czy naukowcom uda się oddzielić uśmiech od pracy? Jednym słowem, czy można pracować, uśmiechając się tylko w przerwach? Na te i inne pytania znajdziecie odpowiedź w dowolnym kodeksie pracy, pewnie jest tam coś na temat. Ja wprowadzam inną zasadę: nie można się uśmiechać, dopóki Naczelny nie pozwoli. Koniec, kropka. Każdy cień uśmiechu będzie natychmiast usuwany z komentarzy, zajmujemy się w końcu fizyką. Widzieliście uśmiechniętego fizyka? Też byście się nie uśmiechali, gdybyście musieli pracować tak, jak on. Ja już się do Was nie uśmiechnę, a miałem to zrobić, zgodnie z zapowiedzią we wstępie. Trudno, widocznie jestem zwykłym Tłukiem, a do Kota z Chershire bardzo mi daleko.

Badacze skierowali strumień neutronów wyemitowanych przez reaktor nuklearny w Instytucie Laue - Langevin w Grenoble w Francji na kryształ, który podzielił strumień na dwie części. Zespół kierował strumieniami tak, aby wszystkie neutrony w górnym strumieniu posiadały odpowiedni spin (np. +&frac12), zaś neutrony w dolnym strumieniu miały spin odwrotny (-&frac12). Strumienie zostały potem połączone, a detektor na końcu kryształu zliczał tylko neutrony z dodatnim spinem. Intuicja sugeruje, że wykryte neutrony powinny wszystkie podróżować w górnym strumieniu, a manipulacja przy wiązce dolnej nie powinna mieć wpływu na pomiar detektora.

3. Zaskakujące efekty, coś jak sztuczne ognie ale nie w Sylwestra (Sylwester oddzielony od fajerwerków).

Aby stwierdzić, czy intuicja może mylić, naukowcy dokonali słabych pomiarów przed tym, gdy cząstki osiągnęły poziom detektora. Najpierw umieścili płytkę metalową absorbują neutrony na drodze obu strumieni, jedną na raz. Tak jak przypuszczano, kiedy płytka znajdowała się na dolnej ścieżce, nie miała owa manipulacja wpływu na licznik cząstek przy detektorze. Ale zredukowała ona licznik neutronów, kiedy została umieszczona na górnej ścieżce.

Następnie badacze wystawili oba strumienie na wpływ pola magnetycznego, wystarczająco mocnego, by zmienił spiny cząstek. Wydawałoby się, że tak jak w przypadku płytki pole magnetyczne powinno wpłynąć na odczyt detektora tylko, gdy zostałoby skierowane na górny strumień, tam, gdzie podróżowały wszystkie zliczane neutrony (oraz, najprawdopodobniej, ich spiny). Jednak okazało się, że sprawy mają się odwrotnie, wbrew intuicji: pole miało wpływ na pomiar tylko wtedy, kiedy zostało skierowane na drogę dolną. Sugerowałoby ów fakt to, że neutrony, a przynajmniej ich spiny, używały dolnego traktu.

Naukowcy wywnioskowali, że badane neutrony przeszły tylko górną ścieżką, ale ich spiny poruszały się poniżej niej. Przekładając to na język "Alicji w Krainie Czarów",kot wybrał ścieżkę górną, ale uśmiech poleciał dołem. Uśmiech to spin, podpowiadam. Dlaczego podpowiadam? Bo muszę! Ci z Was, którzy nie są w stanie policzyć prędkości muchy na oko, niech się nawet nie odzywają. Takie rzeczy fizyk robi na poczekaniu. Poza tym, mucha może być afrykańska lub europejska, żaden z Was na to nie wpadł. Acha, przynajmniej też udawajcie, że czytacie, róbcie raz od czasu mądrą minę, żebym nie myślał, że to wszystko idzie jak krew w piach.

4. Wnioski, wniosunie, wnioseczki, kocie Uśmiechy i Smuteczki.

"To piękna demonstracja" - mówi Aephraim Steinberg, fizyk kwantowy z Uniwersytetu w Toronto, badacz, który nie był zaangażowany w eksperyment, a jednak ma coś do powiedzenia. Bezczelność.

Zauważa on jednak, że badanie nie potwierdza faktu, iż pojedynczy neutron obrał inną ścieżkę niż jego spin (bezczelność, bezczelność, bezczelność; jak on śmie); pokazuje tylko, że mierzone neutrony zachowywały się tak ogólnie rzecz ujmując, na poziomie średniej statystycznej (niech mu będzie). Steinberg z optymizmem (odłączonym od Steinberga, oczywiście) podchodzi do faktu, że ten eksperyment i inne, podobnego typu, dostarczą wgląd w kwantowe zachowanie cząstek. Bezczelny podglądacz; lubimy Steinberga? oczywiście lubimy i nie lubimy jednocześnie, tylko to wchodzi w grę, tzw. kwantowe lubienie, albo superpozycja lubienia). Jednakże nie jest on pewien, co obecnie mogą oznaczać i do jakich wniosków doprowadzają owe kwantowe wglądy (raczej podglądy, ale dobra, niech mu będzie, po raz drugi).

Niezależnie od momentu, kiedy fizycy wysnują już odpowiednie wnioski z wyników badań, technika Kota z Cheshire może stać się użytecznym narzędziem. Naukowcy sugerują, że dzięki tej metodzie można by poradzić sobie z trudną do zmierzenia właściwością cząstki poprzez usunięcie wpływu innej właściwości. Właściwie to można by, gdyby nie koci smuteczek, który psuje uśmiech; ale jak superpozycja, to superpozycja - śmieszny smutek albo smutny uśmiech. Na przykład, niektórzy z badaczy mierzą grawitację w skali mikroskopowej, gdzie jest ona przytłaczana i zakłócana przez inne siły, takie jak elektromagnetyzm. Pomiar grawitacji okazałby si e o wiele łatwiejszy, sugeruje Steinberg, jeśli naukowcy mogliby wyizolować cząstki od ich ładunku elektrycznego.




I koniec.

Aha, zapraszam na Patronite! To nie takie trudne założyć tam konto i wesprzeć klikanie w klawiaturę! :)

patronite/DiesPhys

Oraz na Facebook fanpage; więcej nas, jest ciaśniej ale weselej! ^_^

fanpage/DiesPhys