sobota, 7 stycznia 2023

#70.1 - Pierwsza Połowa Meczu, czyli Arystoteles vs. Heisenberg w Natarciu!

 


0. Wstęp.

Dzień dobry, jak to mówią najstarsi górale. Piękne lato tej zimy, mam nadzieję że nikomu nie zabraknie węgla, tudzież śmieci do palenia w kominku i zanieczyszczania planety. Jakby nie patrzeć, planeta to nasz wróg. Musimy się jakoś bronić. W czasopiśmie z dawnych czasów przeczytałem teorię, która zapadła mi w pamięć i o dziwo, nie przestała być aktualna. Otóż teza ta głosiła, że wirusy (bo o nich był artykuł) to tzw. układ odpornościowy planety Ziemia. Coś mądrego w potoku głupoty, nie ukrywam, także w moim wykonaniu, bo jak tu nie być głupim kiedy ściga cię stado baranów z mieczem świetlnym? O ten układ opornościowy chodzi: Ziemia, gdy jest zagrożona, wypuszcza w obieg wirusy, aby bronić się przed człowiekiem. I nie obchodzi mnie kto zaczął! Bo zaczął człowiek, planeta się mści, człowiek umiera i w ten oto sposób Ziemia jest naszym wrogiem. Mówię, nie obchodzi mnie kto zaczął, człowiek według mnie jest tylko gościem w tym świecie. Oczywiście koncepcja z przymrużeniem oka i pod rozwagę, ba, nawet zadumę. Ale dziś mamy filozoficzny temat dlatego i ja pozwoliłem sobie na lekko nierzeczywisty schemat postępowania martwej przecież części nieożywionej naszej przyrody. Bo gdyby nie przymrużenie oka, to przecież już tylko krok od stwierdzenia, że Ziemia jest płaska. A inne planety? Nie ma innych planet. Basta. Zapraszam do przeczytania moich wypocin, mam nadzieję, że wasze mózgi też lekko się spocą. Nie obchodzi mnie kto... 


1. Kwantowe zagadki rozwiązują się - po wprowadzeniu jakże sprytnej sztuczki.

Otóż okazuje się, że wydarzenia w czasoprzestrzeni oraz obiekty, które znajdują się w niej to nie wszystko, co istnieje. Tak dowodzą najświeższe, zebrane o poranku w Iranie z łąkową rosą badania. Lubię Monty Pythona. I pączki. Stąd głupawy żart.

Fizyk Werner Heisenberg wierzył, że mechanika kwantowa zakłada istnienie koncepcji rzeczywistości zgoła innej niż klasyczna. Jego pomysł przypominał coś na kształt "potencjalności", wprowadzonej już przez Arystotelesa. Arystoteles i fizyka kwantowa? Smacznego, podano do stołu!

Nowe badania wskazują, że zagadki mechaniki kwantowej mogą zostać rozwiązane poprzez wprowadzenie "potencjalnych" elementów rzeczywistości, tworząc kompletny obraz przyrody.

Kiedy się tak człowiek zastanowi, nie powinno tegoż Laika (Laik też człowiek) dziwić, że istnieje więcej niż jedna możliwość wyjaśnienia mechaniki kwantowej. Matematyka! Nowożytna królowa nauk. W świecie kwantów wielokrotnie jej logika prowadzi wprowadzenia różnorodnych możliwości jeśli chodzi o wyniki pomiarów. Nie powinien więc Tłu... Laik oczekiwać (jakby co, to ja tu jestem Tłukiem!), że fizyk ma się trzymać jednego wyjaśnienia co do tego, co oznacza matematyka tychże kwantów. Jednym słowem, matma nas uczy, że czasem istnieje więcej niż jedno rozwiązanie. W zasadzie wydaje się, że badacze proponują więcej interpretacji tejże matematycznych zawiłości niż ziaren piasku w klepsydrze. Czas? Acha, która godzina, streszczam się, bo już widzę wasz wzrok latający to tu to tam, od tekstu na poświąteczne resztki pyszności. Ja też coś jem, ale nie powiem co, bo zostałbym rozszyfrowany. Podpowiedź - lubię pączki.

Wydawać by się mogło, że świat potrzebuje większej ilości interpretacji mechaniki kwantowej tak samo, jak potrzeba nam więcej huraganów kategorii 5. Ale dopóki powstanie interpretacja, która nasyci wszystkich, dopóty będą powstawać nowe. Niedawno światło dzienne ujrzała jedna z nich. Zamieszczona została w "arXiv" czyli miejscu, gdzie wynurzają się potencjalne publikacje, podążające drogą w kierunku czegoś, co może stać się kiedyś rzeczywista publikacją.

Powyższy konstrukt to mniej więcej kanwa całkiem nowej interpretacji mechaniki kwantowej. W najnowszej publikacji trzech naukowców wiedzie spór na temat, czy zamieszczanie na liście elementów "możliwych" na kartce rzeczywistości czyli realnych rzeczy mogłoby pozwolić uniknąć sprzecznych z intuicją zagadek, które niesie mechanika kwantowa. Innymi słowy, czy to, że uznajemy możliwe za realne może pomóc rozwikłać mechanikę kwantową. Być może to stanowi nową filozoficzną ramę, tak w wielkim skrócie, pozwalającą myśleć w sposób jaśniejszy o kwantowych zawiłościach.

Podstawową tezą jest stwierdzenie, że powszechne pojęcie rzeczywistości jest zbyt ograniczone... 

Poprzez rozszerzenie definicji rzeczywistości znikają kwantowe tajemnice. W szczególności to, co rzeczywiste nie powinno ograniczać się jedynie do zdarzeń lub obiektów faktycznych - odnosi się ów pomysł do obiektów i zdarzeń w czasoprzestrzeni. Einstein atakuje! Ale Heisenberg podaje kwantową kulkę rozmiarów piłki do Arystotelesa, czyli cofa podanie w czasie i mamy bramkę. Co z tego, że samobójczą. Gol to gol.

Innymi słowy, rzeczywistość powinna oznaczać także pewne możliwości, lub potencjalne rzeczywistości, które jeszcze nie stały się faktycznymi. Te potencjalne rzeczywistości nie istnieją w czasoprzestrzeni, jednakże są ontologicznymi, czyli rzeczywistymi składnikami istnienia. "Ten nowy ontologiczny obraz wymaga, abyśmy rozszerzyli pojęcie tego, co jest realne, aby uwzględnić poza czasoprzestrzenną domenę prawdopodobieństwa kwantowego." - piszą Ruth Kastner, Stuart Kaufmann i Michael Epperson. Czy to nie jest to naginanie rzeczywistości do teorii? Nie wypowiem się, ale liczę na ciekawą dyskusję. Może. Małą. Trochę. Jedną.



2. Bardziej konkretnie proszę! O nie, filozofia!!!!

Uważanie rzeczy potencjalnych za rzeczywiste - to nie całkiem nowy pomysł. Idea ta była obecna i nawet miała się całkiem dobrze, bo była centralnym aspektem filozofii arystotelesowskiej, 24 wieki temu. Szyszka może potencjalnie stać się drzewem; drzewo może stać się w przyszłości drewnianym stołem. Albo zapałką. Jedna zapałka z jednego drzewa, to ci dopiero. Ale drążymy dalej.

Nawet zastosowania owego pomysłu w fizyce kwantowej także nie jest nowy. Werner Heisenberg, pionier fizyki kwantowej, był znany z wprowadzenia swojej zasady nieoznaczoności. Rozważał on także swoją matematykę dotyczącą teorii kwantowej aby opisać potencjalne wyniki pomiarów, z których jeden stawał się faktycznie tym włąsciwym. Tysiące zapałek, szukamy tej jedynej i voila! Jedna zapałka z jednego drzewa, cała reszta idzie jak krew w piach. 

Kwantowe pojęcie fali prawdopodobieństwa, opisujące możliwe wyniki zaistnienia różnych rezultatów pomiaru... To nic innego jak ilościowa wersja arystotelesowskiego potencjału. Tak pisał Heisenberg w 1958 roku w znanej ze wszech miar książce pt. "Fizyka i Filozofia". Wprowadziła ona coś stojącego w połowie drogi między pojęciem wydarzenia a faktycznym wydarzeniem - dziwny rodzaj rzeczywistości fizycznej, która stoi pomiędzy możliwością a rzeczywistością.

I to tyle na dziś, resztę artykułu będziecie mogli wessać w Laiczne czaszki już niedługo. Dziękuję za uwagę, oddaję głos do studia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz